wtorek, 29 grudnia 2015

Ah te święta


*Rozdział nie jest ocenzurowany!!!!!*
Lot minął bardzo szybko i nim Harry się obejrzał już był w taksówce do, która miała ich zawieść do domu a tłum rozwrzeszczanych fanek robił zdjęcia każdemu jego ruchowi. Wyjął telefon, jakby miał nadzieję, że będzie na nim wiadomość od Lil w stylu 'Kochanie, nie długo będę. Kocham Cię'. Jednak nic takiego nie było, jego Lil nie było. Nic już nie było. Pustka. Zero. Tak naprawdę nie chciał wracać do domu, chociaż miały to być pierwsze święta nie spędzone w trasie, chciał się napić. O tak. Wódka a nawet kilka.
-Harry -trąciła go Gemma -Halo? Ziemia do Harrego
-Co chcesz?
-Gdzie się podział mój brat z iskierkami w oczach i swoimi tekstami?
-Zginął -odparł bez cienia uczuć w głosie
-Harry, wiem, że jest Ci trudno, ale będzie dobrze
-Ale mi pocieszenie, w stylu Ciotki Marylki i jej tekstów -dodał cieniutkim głosem- 'Dziecko jak ty wyglądasz. Co jest z twoimi włosami. Boże jedyny, w moich czasach... '
Gemma wybuchła śmiechem
-Jakbym słyszała ciocię. O wilku mowa -akurat podjechali pod dom, a na werandzie już stała starsza pani i śmiesznych okularach i machała do nich
Wysiedli z auta a kobieta podeszła do nich
-Harrusiu, dziecko drogie jak ty wyglądasz. A twoje policzki -chwyciła go za nie i 'rozciągła'
-Ciociu, nie mam sześciu lat i to boli
-Oj, Harusiu Harusiu. Gemma złotko, co jest z twoimi włosami?!
-Ciociu, pofarbowałam je -chwyciła pasmo – tak jest teraz modnie
-Ludzie, co się z tymi dziećmi teraz dzieje. Ten chudy jak patyk, kości liczyć a ta zamiast włosów fioletowe siano ma na głowie
Rodzeństwo popatrzyło na siebie a później usłyszeli krzyk panie Annie
-Harry, już jesteś! Dziecko witaj w domu. Wujaszku Zenku, ciociu Sabrinne, chodźcie wszyscy, Harry wrócił
-No to zaczyna się cyrk
-Coś mówiłeś Harusiu?
-Nie ciociu, cieszę się, że jestem w domu
Starsza pani go bardzo mocno przytuliła, a ten wyszeptał jedynie do siostry
-Pomocy
*
Harry siedział już z rodziną przy wigilijnym stole.
-Harusiu, zostaw wreszcie ten telefon
-Ciociu piszę z chłopakami -odpowiedział nie odrywając wzroku od wyświetlacza swojego smartphone
-Co? Boże święty. Czy ja dobrze słyszałam? Ty masz chłopaka i to nie jednego? Jezu, dajcie mi wody bo zejdę na zawał -kobieta chwyciła się za serce
-Ciociu, nie. Harry nie ma chłopaka, on przecież gra w boysbandzie. Zapomniała ciocia? Pisze z swoimi kolegami z zespołu -zaczęła ją uspokajać Gemma
-Jesteś pewna?
-Tak ciociu
Wtem kobieta wstała i cudownie ozdrowiała. A Harry nadal był wlepiony w telefon. Akurat dostał SMS'a :
Niall: Mama nie dała mi pierogów :'(
Odpisał:
Harry: A ty tylko o jednym XD
Niall: To nie jest śmieszne. Jestem głodny, nie jadłem nic od dwóch godzin
Harry: Biedny ty
Niall: No tak. Horanek głodny a mleczne bułeczki nie chcą mu spadać z nieba
Harry aż spadł z krzesła. Kto jak kto, ale Niall zawsze go potrafił rozbawić.
Harry: To może rusz te leniwe dupsko i idź zrób sobie coś?
Niall: Próbowałem. Mama nie chce wpuścić mnie do kuchni, boi się, że zjem wszystko. A to tak apetycznie pachnie
Harry: Wesołych świąt głodomorku
Niall: Wesołych wdowcu
I wtedy Harry przypomniał sobie jak słodko się uśmiechała Lilian. Miała chyba najsłodszy uśmiech na świecie
-Harry zostaw wreszcie ten telefon i opowiedz o tej całej dziewczynie co tu miała być. A właśnie gdzie ona jest?
-Lil nie żyje -po policzku spłynęła mu łza
-I dobrze. Nie podobała mi się ona
W Harrym się zagotowało
-Straciłem bardzo ważną osobę a wy takie rzeczy mówicie! Mam dosyć! To jest chore! Spędźcie sobie sami te jebane święta! -wyszedł trzaskając drzwiami i udał się do swojego pokoju, gdzie na dobre się rozpłakał
W tym samym czasie
Naprawdę uśmiał się patrząc na Harrego z jego ciocią. Ta kobieta była zabawna. A on jak gdyby nic udawał, że naprawia samochód cały czas przypatrując się tamtej scenie. Już wybrał kolejną ofiarę, od jakiś pół godziny za nią szedł a ona nic nie podejrzewała. No może do teraźniejszego momentu, gdy poczuła nóż na szyi...


niedziela, 27 grudnia 2015

Edycja świąteczna

Znalezione obrazy dla zapytania niall w czapce mikołaja

~Niall

Nialla obudził zapach pierniczków. Piękny zapach pierniczków.
-Ahh, nie ma to jak w domu
Zszadł na dół kierując się zapachem ulubionych słodyczy. Udał się prosto do kuchni, gdzie była jego mama.
-Wstałeś już?
-Jedzonko mnie obudziło -wyszczerzył się
-To zjedz coś, bo kolacja będzie później -pani Maura wytarła ręce w ręcznik - i ani mi się waż tykać ciastek. Są dla Theo -pogroziła mu palcem wychodząc z pomieszczenia
-Ale Horanek jest głodny -wyjęczał
Rozejrzał się, czy nigdzie nie było mamy i cicho otworzył wieczko wielkiego pudełka z piernikami. A raczej pudełka w którym zawsze były. Wspiął się na palce, by rozejrzeć, gdzie jeszcze mogą być. Gdy nic to nie dało wszedł na szafkę jak za lat, kiedy był młodszy. Znowu nic. Wspiął się znów na palce, by zobaczyć czt nie ma ich w schowku na garnki. Znowu skucha. Jednak stracił równowagę i spadł z szafki na tyłek. Zaklął pod nosem
-Słyszałam -rodzicielka dała o sobie znać
Blondyn wstał i otrzepał się. Jego nowe spodnie były w mące!. Zauważył natomiast blaszkę z tak wyszukiwanymi ciastkami. Piękne, polukrowane, z słodką posypką, czekoladowe. Definicja Nialla na słowo raj. Były takie cudne... i w kształcie.... serduszek?! Zwykle były w kształcie gwiazdeczek bądź choinek. Te miały kształt serc. Przypomniały mu o... Maddie. Podrapał się po czole. 'Tylko jedno; nakazał sobie w duchu. Zaczął jeść. O tak! To była definitywnie definicja raju. Usiadł na jednym ze stołków i wcinał pierniczki. Po chwili jednak wstał. Stołek bądź co bądź był dla niego za mały.
-Niallu Jamesie Horanie odejdź od moich pierniczków
-Mamo
-Łakomczuchu, one są dla Theo
-Ale...
-Zostaw je, proszę
-Mamoooo...
-Niall zostaw te pierniki. Powiedziałam -pani Maura wzięła ścierkę i uderzyła go nią
-Ała... kurna... mój tyłek
Dostał drugi raz
-Synu, w moim domu się nie przeklina, a teraz won od ciasteczek
-Mamusiu, proszę
-Naillusiu, to miało wystarczyć na całe święta
-Dorobisz -wziął jeszcze jedno i poszedł do siebie
Gdy już był w swoich czterech ścianach otworzył walizkę i wyjął z niej rzeczy. Włożył je do szafy, która stała obok drzwi. Czuł się tak... zwyczajnie. Wokoło nie było piszczących fanek, paparazzie, blasku sławy. Był sam. A raczej prawie sam, licząc mamę i jej broń
*
-Niall pamiętasz, że dzisiaj będzie Maddie, prawda?
-Co?
-Mówiłam Ci przecież, jak byłeś w trasie
-Zapomniałem
Znowu podrapał się po czole. Maddie była jego dziewczyną, którą poznał dzięki swojej mamie. Podobała mu się, musiał przyznać, jednak podczas trasy zrozumiał, że coś nie jest tak między nimi. Maddie była bardzo ładna, drobna, mądra. Ale po kilku rozmowach z samym sobą doszedł do wniosku, że ona nie jest w jego typie. Jego rozważanie przerwało pukanie do drzwi jego pokoju
-Proszę
Po chwili ujrzał w drzwiach powód swoich rozmyślań. Blond włosy powód, który po kilku sekundach miał przytulony do siebie
-Tęskniłam 
-Maddie...
-Ciii -pocałowała go
*Szum, gwar. Tak mógłby określić dzisiejszą kolację. Obok siebie, po prawej stronie miał Maddie, która w ogóle nie wypuszczała jego ręki a po lewej Theo. Mały smyk bawił się wesoło samochodzikiem
-Wiecie, chciałabym zostać znów babcią
Nagle wszystko ucichło
-No co? Niall powiedz coś
-Ahhh. to było do mnie? Myślałem, że do mojego brata
-Ja bym chciała mieć dzidziusia, proszę pani. Takiego małego Nialla
Blondyna zamurowało. Kiedy on myślał o zerwaniu, Maddie myślała o dziecku?!
-Nialluś, a ty? Chciałbyś mieć ze mną dzidziusia?
-Maddie, chodź ze mną na chwilę -wstał i wyszedł na taras
Chwilę póżniej dołączyła do niego brązowooka
-Co się stało, misiu?
-Maddie... ja .... nie wiem od czego zacząć
-Boże ty chcesz mi się oświadczyć. Niall kocham Cię!
-Właśnie nie, Maddie. Uważam, że powinniśmy zerwać -potarł nerwowo kark- przepraszam
-Co? -dziewczyna się rozpłakała -Jesteś okropny! Wolisz te swoje jedzenie ode mnie
-Tak, wolę moje pierniczki......



~Louis
Pierwsze co zrobił Louis po powrocie do domu to było rzucenie się do łóżka. Nawet nie spojrzał czy owe jest jego czy nie. Po prostu wtulił się w poduszkę, która zdawała się krzyczeć do niego 'Przytul się do mnie!' i udał się w krainę morfeusza
*
Obudziło go szturchanie
-Leniu, wstawaj!
-Chwila
-Lou, won z mojego łóżka
-Co?! -wstał jak oparzony i rozejrzał się
Faktycznie był w pokoju Charlotte. Chociaż chyba kładł się w swoim pokoju. Z dużym naciskiem na chyba
-To zabierzesz swoje cztery litery z mojego tapczanu?
-Tak -wstał i skierował się do drzwi - masz wygodne łóżko
Dziewczyna kopnęła go w tyłek
-Won
-Ej, uważaj. Mój tyłek jest mi potrzebny i ubezpieczony
-Że też nie masz co z kasą robić
-Ażebyś wiedziała
Poszedł do siebie i zaczął wypakowywać rzeczy. Rozejrzał się za szafą. Był tu tak dawno, że nawet nie umiał znaleźć szafy! Gdy już ją znalazł i wypełnił ubraniami usiadł na łóżku, opierając się o ścianę. Na przeciwko niego wisiało zdjęcie, ich zdjęcie z czasów X-factora. Z podpisem 'Forever alone and forever happy'. Uśmiechnął się. Oba napisy były aktualnie prawdą. Do ich, prywatnego klubu singli, który założył z Liamem dołączył Harry. tylko Niall miał dziewczynę. Własnie wtedy dostał SMS'a, po przeczytaniu którego jeszcze bardziej się uśmiechnął. Poprawka do ich klubu dołączył Harry i Niall. Z treści SMS'a wynikało, że Niall zrywa z Maddie. A i jeszcze jedna poprawka, coś mu się wydawało, że Liam nie długo przestanie być singlem a jeden z jego kolegów go za to udusi. Hm... interesująca wizja. Musiał przyznać. Z bananem na twarzy zszedł na dół. W salonie spotkał jakiegoś chłopaka z kolczykiem w ustach, którym cały czas się bawił
-Elo staruszku
-Dobry. Kim ty jesteś?
-Chłopakiem Fel, a co?
-Wiesz, nie wiedziałem, że moja siostrta ma chłopaka
-Łooooo, a więc to ty jesteś ten cały Ludwik Tomlinson?
-Louis, Louis Tomlinson
-O widzę, że już się poznaliście -do salonu weszła Félicité
-Tak. Mogę Cię prosić na chwilę?
Poszli do przedpokoju
-Nie podoba mi się, że spotykasz się z nim
-Trudno. jeśli to wszystko, to ja już idę, jestem umówiona z Zackiem
-Nigdzie z nim nie idziesz
-A właśnie, że idzie -w tej chwili za dziewczyną pojawił się powód kłótni i zaczął ją całować po szyi
Lou się zdenerwował i zacisnął ręce w pięści. Nikt nie będzie tak traktował jego siostry. Nikt, chyba, że dostanie od niego błogosławieństwo lub prędzej umrze. Louis odciągnął siostrę od chłopaka i przywalił mu w twarz
-Odwal się od niej!-warknął
-Gościu, co co Ci biega? Ona jest moja
Louis przywalił mu drugi raz, po czym chwycił go za bluzę i wywalił z domu
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz to obiecuję, że Ci nogi z dupy powyrywam
Zatrzasnął drzwi i przeklął pod nosem. Félicité stała bardzo rozgniewana tak jak on chwilę temu. Jej zazwyczaj spokojne oczy, pełne dobroci teraz zdawały się ciskać piorunami. Zrobił krok w prżód i wtedy poczuł jak jej drobna ręka uderza go w bark
-Jak mogłeś! -uderzyła go drugi raz -Jesteś głupi!
-Dbam o Ciebie 
-To nie prawda -kolejny raz oberwał
-O nie moja panno. mnie się nie bije -przerzucił ją przez obolały bark i zaniósł do jej pokoju. -Radzę zmyć makijaż, przed przyjazdem babci
Gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi poszedł zobaczyć kto przyszedł. Była to jego mama. Najwyraźniej wróciła z zakupów. Od razu wziął od niej siatki pełne produktów
-Oooo, Louis wstałeś już
-Tak, mamo -pocałował ją w policzek i poszedł za nią do kuchni
-I jak się czujesz?
-Szczerze? dziwnie. To moje pierwsze święta bez chłopaków
-Rozumiem. Nie widziałeś Fel? Miała gdzieś iść z tym całym Zackiem
-On już się tu nie pojawi
-I dobrze, nie lubiłam go... A skąd wiesz?
-Obiłem mu mordę i postraszyłem
-Cały, mój ukochany synek
Lou zaczął rozpakowywać wszystko. Nigdzie jednak nie było marchewek
-Mamo, gdzie marchewki?
-Boże, zapomniałam kupić
-Święta bez marchewek to nie święta
-To jedź kupić -rzuciła mu klucze -chyba wiesz jeszcze gdzie jest sklep
**
Od jakiś pół godziny siedział przy świątecznej kolacji. Miał nieodparte wrażenie, że karp cału czas mu się przygląda
-Zaczynam wariować -mruknął pod nosem
-Louisku coś się stało?
-Nic, babciu
I właśnie teraz nastała chwila tradycji w jego domu, czyli podzielenie się planami na następny rok. Przyszła kolej na niego
-A ty Louisku? Jakie masz plany?
-Wyruszamy z chłopakami w trasę i chyba otworzę firmę
-Dobry żart -dogryzła mu Fel
-Mówię serio
-Haha, ty i firma zoologiczna. Wszędzie Keviny i marchewki
-Ej, nie obrażaj Kevina -pogłaskał go po głowie
-Bo?
-Bo Kevin jest sławny a ty nie -wytknął jej język


~Liam
Liam nie mógł zasnąć po powrocie do domu. przewracał się z boku na bok aż w końcu spadł z łóżka
-Kur... -zaczął po czym się roześmiał -Przecież Harrego tu nie ma -jeszcze bardziej się roześmiał
Postanowił, ze zabierze się za pisanie nowej piosenki. Ktoś musiał to zrobić, a z tego co wiedział Harremu wyszła piosenka, która sama się pogrzebała, Niall miał na głowie pretensje mamy a Lou pilnował siostry, więc został sam. Wyjął z szuflady biurka plik różowych kartek, tak różowych, które dostał od Ruth i czarny długopis. Próbował napisać pierwsze słowo, lecz długopis odmówił mu posłuszeństwa. Wziął drugi, a potem trzeci, czwarty, dziesiąty, dwunasty, opróżniając całą szufladę. Żaden nie pisał! Żaden! Absolutnie żaden! Otworzył kolejną szufladę, która okazała się być pusta. Przypomniało mu się, że powinien myć jeden w torbie. Od razu rzucił się za jej przeszukiwanie. Po kilku minutach robienia totalnego bałaganu znalazł to czego tak pragnął. Długopis! Piszący długopis! Z powrotem  wziął się za pisanie
-I oto jak zostałem żywą reklamą -mruknął pod nosem, przeczytawszy napis na długopisie
Po chwili długopis zaczął mu płatać figle
-Ciiii, Ciii. Nic nie mówiłem -znowu zaczął pisać 'cudownie naprawionym' długopisem - Ciiiii, ciiii. Dobry długopisik. Kochany długopisik -zaczął go głaskać i wtedy do pokoju weszła Nicole
-Liam, co ty odpierdzielasz?!~
-Ciiii, przestraszysz mój długopisik i przestanie pisać. Nie, długopisiuku? -pocałował go
-Boże, że Ciebie jeszcze w psychiatryku nie zamknęli
-Ciiii, ciii, ale Ciiiii Ciiiii
-Liam, to tylko długopis -wzięła go do ręki i rozkręciła -Widzisz? Sprężyna była źle włożona
-Przecież wiedziałem -zrobił poważną minę
Dziewczyna rozbawiona wyszła z pokoju, zostawiając go z 'znormalniałym' długopisem. Liam wrócił do pisania i po kilkugodzinnej pracy miał gotową pierwszą werjsę piosenki. Przeczytał ją w myślach i zaczął żałować, że nie ma z nim Lou lub Jes, którzy zwykle obmyślali zapis nutowy. Z miną, jakby szedł na ścięcie usiadł przy pianinie. Dopiero po zagraniu Gamy przypomniał sobie jakie szczęście daje mu granie. Zaczął grać i zapisywać pierwsze nuty. Po kolejnych kilku godzinach miał już całkiem ładny kawałek nowej piosenki. Postanowił ją prześpiewać i z przerażeniem odkrył, że jest ona bardzo osobista i osobę o której jest wszyscy rozpoznają. A zwłaszcza On....
-Kur... on mnie zabije albo najpierw pobije a potem zabije
Zamknął oczy i spróbował to sobie wyobrazić. Wzdrygnął się na myśl, że mógłby wisieć za.... na drzewie. Gdyż pewna osoba byłaby do tego zdolna. Jednak na myśl o niej, słodkiej dziewczynie o nieziemskim  uśmiechu musiał przyznać, że za choćby pocałowanie jej byłby wstanie umrzeć. Była taka... cudna! I piękna. jednak chyba za bardzo się zagalopował, tym bardziej, że Lou zaczynał już coś podejrzewać, a Ruth zaczynała już ćwierkać wokoło o tym kto jest na jego tapecie. Jeśli dojdzie to do Niego, będzie miał przesrane. Niechętnie wziął telefon i wybrał inne zdjęcie. Wolał, gdy na wyświetlaczu było jej zdjęcie niż tapeta z żółwiami, ale wolał też dożyć możliwości pocałowania jej
-Opamiętaj się, kretynie -sam dał sobie w twarz i zapalił papierosa
Wiedział, że jego mama nie lubiła, gdy palił w domu, lecz potrzebował teraz tego. A poza tym jeden papierosek nic nie zmieni, prawda? Jeden, mały, niewinny papieros. po jeszcze kilku sekundach zgasił go i zszedł na dół. Zobaczył, że Nicole bierze się za przyrządzanie potraw i postanowił jej pomóc
-Daj -wziął od niej nóż, którym nieudolnie próbowała pokroić olbrzymi kawał mięsa
-Widzę, że opętanie minęło?
-Jesteś bardzo zabawna. To co robimy?
-Pierogi z mięsem i ciastka z mieszanką świąteczną
-Mmmmm, pycha
-Żeby jeść najpierw trzeba zrobić
Zabrali się do pracy, oczywiście obrzucając mąką i innymi produktami. Wyglądali jak zwykłe rodzeństwo.
-Nie będziesz gadał do ciasta? -spytała z rozbawieniem Ruth wchodząc do pomieszczenia
-Skąd ty...
-Nie zapominaj, że jesteśmy siostrami -wtrąciła się Nicole
-O wy.... Spiskujecie za moimi plecami
-Nie, my tylko przekazujemy sobie newsy. A tak a pro po, jak droga do zdobycia tej z której jesteś zakochany
-Skąd ty..
-Powtarzasz się
-Nie jestem w niej zakochany -Czy może był? Kocha ją? Czy to tylko zauroczenie? -  Twierdzę, że jest ładna
-To co robi na twojej tapecie?
-Nie jest
-Jest
-Nie 
-Tak
-Dobra, to wy się posprzeczajcie a ja lecę., Muszę jeszcze coś kupić. biorę twoje auto Liaś -rzuciła w biegu Ruth i wzięła kluczyki
-Ej!
-Też cię kocham
I już jej nie było. Liam z Nicole wrócili do przygotowywania potraw. Już mieli nadzieważ je, gdy do niej zadzwonił ktoś. odebrała i kilka minut później blada jak ściana z przerażoną miną weszła do kuchni
-I co?
-Muszę wyjść. Ciotka Marie dzwoniła z lotniska, by ją przywieźć. Boże święty, ratunku
-Nie przesadzaj. To będzie tylko -zmienił głos - Czemu ty jeszcze nie masz kawalera? ja w twoim  wieku w pierwszej ciąży byłam. Aleś ty chuda! Nie jedziesz za szybko? Uważaj! Zrób. Przynieś. Podaj. Chcę 
Oboje wybuchli śmiechem
-Ja lecę, bo jeszcze będzie 'Co tak długo?!' Poradzisz sobie?
-Tak, leć
I zabrał się do pracy, myśląc o niej. Oczami wyobraźni już całował jej delikatne usta, trzymał znów w swych ramionach, tylko teraz nie wypuszczał. Była jego. 
Kiedy Nicole wróciła, ciastka były już upieczone a Liam pilnował pierogów. Dziewczyna spróbowała jedno, po czym je wypluła
-O co Ci chodzi? Nie smaczne?
-W tych ciastach jest mięso!
-Boże, to co ja włożyłem do pierogów......





Wypuśćcie go

Znalezione obrazy dla zapytania smutny harry





Po chwili ten sam policjant przesłuchiwał resztę. Ostatnia była Gemma
-Czy potwierdza pani, że brat wczoraj był w hotelu i nigdzie nie wychodził ?
-Tak, mówię już to panu setny raz.
-Mhm... -policjant spojrzał na nią jakby nie wierzył
-Wie pan, co? Widział pan kiedyś pijaną do nieprzytomności osobę?
-Tak, a wie pani...
-To jakim cudem pijany w cztery d**y Harry miał nieprzytomny wymknąć się nie zauważalnie i zabić Lil na drugim końcu miasta? Sprawdzaliście nagrania z monitoringu?
Właśnie wtedy zadzwonił telefon, policjant go odebrał. Dłuższą chwilę dyskutował z kimś, po czym rzucił tylko do Gemmy
-Według nagrania z monitoringu Harry nigdzie nie wychodził. Miała pani rację. - i wyszedł
Oszołomiona kobieta wyszła z pokoju przesłuchań i usiadła na ławce przed nim. Jakiś czas później ujrzała Harrego, który szedł już swobodnie obok tego samego policjanta co ich przesłuchiwał.
Gemma, gdy tylko znaleźli się obok niej przytuliła się do niego. Na horyzoncie pojawili się również Liam, Louis, Niall i oczywiście Zayn.
-Panowie, a mógłbym prosić o autograf? Dla córki
Boysband się zaśmiał
-Oczywiście – chwycili kartę i wszyscy się podpisali -proszę
Wyszli z budynku. Teraz jeszcze trudniej zapakowali się do różowego autka

Następnego dnia
Znalezione obrazy dla zapytania napis harry styles
-Gotowy? -do pokoju weszła Gemma
-Tak bez pukania? A jakbym był w twoich różowych stringach?
-Harry, ty dzieciaku -potarmosiła mu włosy.
-Ejej, to, że jesteś siostrą tak wielkiego człowieka jak Ja nie oznacza, że możesz tykać moje włosy
-Ojej, przepraszam zapomniałam, że mam do czynienia z Wielkim Panem Stylesem. Moją walizkę też weź. Czekam na dole
-Wielkie jej doczekanie -powiedział sam do siebie i wziął walizki
Zszedł na dół, ledwo idąc. Przed autem stali jego przyjaciele. Tak bardzo będzie za nimi tęsknił w te święta.
-Będzie mi was brakowało -zaczął gdy doszedł do auta – Mam nadzieję, że te święta szybko miną
-A my, że więcej nie będziemy musieli Cię taszczyć, chyba, że schudniesz
-Zapomniałem, że kobiety w ciąży nie mogą dźwigać -uśmiechnął się pokazując szereg bialutkich ząbków – ale serio, najchętniej w ogóle nie jechałbym na święta. Tak bym szybciej zapomniał.
-Wiesz możemy zostać i grać koncerty
-Ani mi się ważyć -groźnym tonem powiedziała Gemm -won do domów na święta
Chłopacy ostatni raz pożegnali się i przytulili. Oczywiście nie mogło zabraknąć amatorskich paparazzie.
I tak rozeszli się, nie na długo jednak zawsze po kilkunastu miesiącach razem spędzonych ciężko było się rozstać. Każdy z nich jechał praktycznie w inną stronę i jedyny kontakt jaki pozostawał to telefon
Rodzeństwo prawie nie rozmawiało jadąc na lotnisko. Z radia leciała tylko jakaś nudna piosenka w stylu flaków z olejem. Harry przełączył na inną stację. Z głośników wydobył się cieniutki głos kobiety 'Była narzeczona Harrego Stytesa została zamordowana dwa dni temu w domu na obrzeżach miasta. Gwiazdor nie został o nic oskarżony. Próbowaliśmy nawiązać z nim kontakt, jednak nikt nie chce się wypowiadać na temat tego brutal....' Gemma przełączyła stację widząc jak zareagował Harry. Z głośników poleciała ich piosenka 'Drag me Down' z komentarzem 'Oto piosenka najpopularniejszego boysbandu. Miłego słuchania'. Jednak on ani trochę się nie uśmiechnął. W ponurym nastroju wsiadł do samolotu i nawet tam była grana ich muzyka. Jednak on nadal pozostawał smutny. Nadal w głowie miał głos reporterki z radia.
-Harry, daj spokój. Kolejne pochwały na wasz temat. -szturchnęła go Gemm
-Żadna pochwała nie przywróci życia Lil
Objęła go ramieniem. Dobrze pamiętała co czuła gdy miała swój pierwszy zawód miłosny. Pamiętała również, że Harry chciał wtedy wydrapać oczy Micheal'owi. No cóż, ale ma przynajmniej kilkanaście godzin na pomyślenie jak poprawić mu humor
W tym samym czasie

Siedział i nie mógł uwierzyć, ze policja tak nagle go wypuściła. Przecież nie siedział nawet 6 godzin! No cóż, widocznie miał jednak dobre alibi, ale teraz może znowu zabijać a wina spadnie na Harrego. W sumie poczuł głód do zabijania, jak narkomana do dragów. Mógł go również teraz sprzątnąć, ale wtedy cała frajda pójdzie się pieprzyć. Tak poczeka, zresztą tu w samolocie było to zbyt ryzykowne. Na dodatek akurat musieli grać tą ich durną piosenkę. Może jednak miała swoje plusy? W trakcie jej słuchania wpadł na pomysł kogo teraz zabić. Jednego musi on zginąć gdzieś, gdzie blisko będzie Harry, bo inaczej znowu się tak łatwo wywinie. A przecież nie chodzi tylko o to, by go zabić, trzeba też zniszczyć jego karierę. Tak to genialny pomysł. Na samą myśl czuł przypływ adrenaliny...