wtorek, 29 grudnia 2015

Ah te święta


*Rozdział nie jest ocenzurowany!!!!!*
Lot minął bardzo szybko i nim Harry się obejrzał już był w taksówce do, która miała ich zawieść do domu a tłum rozwrzeszczanych fanek robił zdjęcia każdemu jego ruchowi. Wyjął telefon, jakby miał nadzieję, że będzie na nim wiadomość od Lil w stylu 'Kochanie, nie długo będę. Kocham Cię'. Jednak nic takiego nie było, jego Lil nie było. Nic już nie było. Pustka. Zero. Tak naprawdę nie chciał wracać do domu, chociaż miały to być pierwsze święta nie spędzone w trasie, chciał się napić. O tak. Wódka a nawet kilka.
-Harry -trąciła go Gemma -Halo? Ziemia do Harrego
-Co chcesz?
-Gdzie się podział mój brat z iskierkami w oczach i swoimi tekstami?
-Zginął -odparł bez cienia uczuć w głosie
-Harry, wiem, że jest Ci trudno, ale będzie dobrze
-Ale mi pocieszenie, w stylu Ciotki Marylki i jej tekstów -dodał cieniutkim głosem- 'Dziecko jak ty wyglądasz. Co jest z twoimi włosami. Boże jedyny, w moich czasach... '
Gemma wybuchła śmiechem
-Jakbym słyszała ciocię. O wilku mowa -akurat podjechali pod dom, a na werandzie już stała starsza pani i śmiesznych okularach i machała do nich
Wysiedli z auta a kobieta podeszła do nich
-Harrusiu, dziecko drogie jak ty wyglądasz. A twoje policzki -chwyciła go za nie i 'rozciągła'
-Ciociu, nie mam sześciu lat i to boli
-Oj, Harusiu Harusiu. Gemma złotko, co jest z twoimi włosami?!
-Ciociu, pofarbowałam je -chwyciła pasmo – tak jest teraz modnie
-Ludzie, co się z tymi dziećmi teraz dzieje. Ten chudy jak patyk, kości liczyć a ta zamiast włosów fioletowe siano ma na głowie
Rodzeństwo popatrzyło na siebie a później usłyszeli krzyk panie Annie
-Harry, już jesteś! Dziecko witaj w domu. Wujaszku Zenku, ciociu Sabrinne, chodźcie wszyscy, Harry wrócił
-No to zaczyna się cyrk
-Coś mówiłeś Harusiu?
-Nie ciociu, cieszę się, że jestem w domu
Starsza pani go bardzo mocno przytuliła, a ten wyszeptał jedynie do siostry
-Pomocy
*
Harry siedział już z rodziną przy wigilijnym stole.
-Harusiu, zostaw wreszcie ten telefon
-Ciociu piszę z chłopakami -odpowiedział nie odrywając wzroku od wyświetlacza swojego smartphone
-Co? Boże święty. Czy ja dobrze słyszałam? Ty masz chłopaka i to nie jednego? Jezu, dajcie mi wody bo zejdę na zawał -kobieta chwyciła się za serce
-Ciociu, nie. Harry nie ma chłopaka, on przecież gra w boysbandzie. Zapomniała ciocia? Pisze z swoimi kolegami z zespołu -zaczęła ją uspokajać Gemma
-Jesteś pewna?
-Tak ciociu
Wtem kobieta wstała i cudownie ozdrowiała. A Harry nadal był wlepiony w telefon. Akurat dostał SMS'a :
Niall: Mama nie dała mi pierogów :'(
Odpisał:
Harry: A ty tylko o jednym XD
Niall: To nie jest śmieszne. Jestem głodny, nie jadłem nic od dwóch godzin
Harry: Biedny ty
Niall: No tak. Horanek głodny a mleczne bułeczki nie chcą mu spadać z nieba
Harry aż spadł z krzesła. Kto jak kto, ale Niall zawsze go potrafił rozbawić.
Harry: To może rusz te leniwe dupsko i idź zrób sobie coś?
Niall: Próbowałem. Mama nie chce wpuścić mnie do kuchni, boi się, że zjem wszystko. A to tak apetycznie pachnie
Harry: Wesołych świąt głodomorku
Niall: Wesołych wdowcu
I wtedy Harry przypomniał sobie jak słodko się uśmiechała Lilian. Miała chyba najsłodszy uśmiech na świecie
-Harry zostaw wreszcie ten telefon i opowiedz o tej całej dziewczynie co tu miała być. A właśnie gdzie ona jest?
-Lil nie żyje -po policzku spłynęła mu łza
-I dobrze. Nie podobała mi się ona
W Harrym się zagotowało
-Straciłem bardzo ważną osobę a wy takie rzeczy mówicie! Mam dosyć! To jest chore! Spędźcie sobie sami te jebane święta! -wyszedł trzaskając drzwiami i udał się do swojego pokoju, gdzie na dobre się rozpłakał
W tym samym czasie
Naprawdę uśmiał się patrząc na Harrego z jego ciocią. Ta kobieta była zabawna. A on jak gdyby nic udawał, że naprawia samochód cały czas przypatrując się tamtej scenie. Już wybrał kolejną ofiarę, od jakiś pół godziny za nią szedł a ona nic nie podejrzewała. No może do teraźniejszego momentu, gdy poczuła nóż na szyi...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz