*Rozdział nie jest ocenzurowany!!!!!*
Lot
minął bardzo szybko i nim Harry się obejrzał już był w taksówce
do, która miała ich zawieść do domu a tłum rozwrzeszczanych
fanek robił zdjęcia każdemu jego ruchowi. Wyjął telefon, jakby
miał nadzieję, że będzie na nim wiadomość od Lil w stylu
'Kochanie, nie długo będę. Kocham Cię'. Jednak nic takiego nie
było, jego Lil nie było. Nic już nie było. Pustka. Zero. Tak
naprawdę nie chciał wracać do domu, chociaż miały to być
pierwsze święta nie spędzone w trasie, chciał się napić. O tak.
Wódka a nawet kilka.
-Harry
-trąciła go Gemma -Halo? Ziemia do Harrego
-Co
chcesz?
-Gdzie
się podział mój brat z iskierkami w oczach i swoimi tekstami?
-Zginął
-odparł bez cienia uczuć w głosie
-Harry,
wiem, że jest Ci trudno, ale będzie dobrze
-Ale mi
pocieszenie, w stylu Ciotki Marylki i jej tekstów -dodał cieniutkim
głosem- 'Dziecko jak ty wyglądasz. Co jest z twoimi włosami. Boże
jedyny, w moich czasach... '
Gemma
wybuchła śmiechem
-Jakbym
słyszała ciocię. O wilku mowa -akurat podjechali pod dom, a na
werandzie już stała starsza pani i śmiesznych okularach i machała
do nich
Wysiedli
z auta a kobieta podeszła do nich
-Harrusiu,
dziecko drogie jak ty wyglądasz. A twoje policzki -chwyciła go za
nie i 'rozciągła'
-Ciociu,
nie mam sześciu lat i to boli
-Oj,
Harusiu Harusiu. Gemma złotko, co jest z twoimi włosami?!
-Ciociu, pofarbowałam je -chwyciła pasmo – tak jest teraz modnie
-Ciociu, pofarbowałam je -chwyciła pasmo – tak jest teraz modnie
-Ludzie,
co się z tymi dziećmi teraz dzieje. Ten chudy jak patyk, kości
liczyć a ta zamiast włosów fioletowe siano ma na głowie
Rodzeństwo
popatrzyło na siebie a później usłyszeli krzyk panie Annie
-Harry,
już jesteś! Dziecko witaj w domu. Wujaszku Zenku, ciociu Sabrinne,
chodźcie wszyscy, Harry wrócił
-No to
zaczyna się cyrk
-Coś
mówiłeś Harusiu?
-Nie
ciociu, cieszę się, że jestem w domu
Starsza
pani go bardzo mocno przytuliła, a ten wyszeptał jedynie do siostry
-Pomocy
*
Harry
siedział już z rodziną przy wigilijnym stole.
-Harusiu,
zostaw wreszcie ten telefon
-Ciociu
piszę z chłopakami -odpowiedział nie odrywając wzroku od
wyświetlacza swojego smartphone
-Co?
Boże święty. Czy ja dobrze słyszałam? Ty masz chłopaka i to nie
jednego? Jezu, dajcie mi wody bo zejdę na zawał -kobieta chwyciła
się za serce
-Ciociu,
nie. Harry nie ma chłopaka, on przecież gra w boysbandzie.
Zapomniała ciocia? Pisze z swoimi kolegami z zespołu -zaczęła ją
uspokajać Gemma
-Jesteś
pewna?
-Tak
ciociu
Wtem
kobieta wstała i cudownie ozdrowiała. A Harry nadal był wlepiony w
telefon. Akurat dostał SMS'a :
Niall:
Mama nie dała mi pierogów :'(
Odpisał:
Harry:
A ty tylko o jednym XD
Niall:
To nie jest śmieszne. Jestem głodny, nie jadłem nic od dwóch
godzin
Harry:
Biedny ty
Niall:
No tak. Horanek głodny a mleczne bułeczki nie chcą mu spadać z
nieba
Harry:
To może rusz te leniwe dupsko i idź zrób sobie coś?
Niall:
Próbowałem. Mama nie chce wpuścić mnie do kuchni, boi się, że
zjem wszystko. A to tak apetycznie pachnie
Harry:
Wesołych świąt głodomorku
Niall:
Wesołych wdowcu
I wtedy
Harry przypomniał sobie jak słodko się uśmiechała Lilian. Miała
chyba najsłodszy uśmiech na świecie
-Harry
zostaw wreszcie ten telefon i opowiedz o tej całej dziewczynie co tu
miała być. A właśnie gdzie ona jest?
-Lil
nie żyje -po policzku spłynęła mu łza
-I
dobrze. Nie podobała mi się ona
W
Harrym się zagotowało
-Straciłem
bardzo ważną osobę a wy takie rzeczy mówicie! Mam dosyć! To jest
chore! Spędźcie sobie sami te jebane święta! -wyszedł trzaskając
drzwiami i udał się do swojego pokoju, gdzie na dobre się
rozpłakał
W tym samym czasie
Naprawdę
uśmiał się patrząc na Harrego z jego ciocią. Ta kobieta była
zabawna. A on jak gdyby nic udawał, że naprawia samochód cały
czas przypatrując się tamtej scenie. Już wybrał kolejną ofiarę,
od jakiś pół godziny za nią szedł a ona nic nie podejrzewała.
No może do teraźniejszego momentu, gdy poczuła nóż na szyi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz