Dwa dni po sylwestrze
Harry był strasznie
zdenerwowany, gdy dowiedział się, że zaledwie kilka domów obok
Taylor zostało znalezione martwe małżeństwo. Tylko kilka domów!
Co jeśli morderca wszedł by do domu Tay? Nie, nie, nie! Nie chciał
nawet o tym myśleć. Tak więc siłą koczował u niej w salonie
obawiając się o jej bezpieczeństwo. Przecież ona była taka młoda
i miała plany... zupełnie jak Lilian. Czasami myślał jeszcze o
niej, w końcu tak od razu nie wymaże jej ze swojego serca, prawda?
To nie możliwe tak od razu zapomnieć o pięknej istocie z którą
się było kilkanaście miesięcy. Kilkanaście cudownych miesięcy,
sam musiał to przyznać. Lilian poznała go przecież nie znając go
od strony idola nastolatek. Poznała go od strony zwykłego chłopaka
z Holmes Chapel. Tak ja Taylor. Kolejny raz łapał siebie na
porównywaniu obu dziewczyn. Jednak Taylor była tylko przyjaciółką.
Mógł z nią normalnie porozmawiać i nie raz ratowała go przed
fankami. Była aniołem, z tajemnicami i maską, ciskającą ogniem.
Taką głównie znał. Ale jaka była gdy ściągała maskę? Czy
jest w stanie ściągnąć ją na zawsze? Nie wiedział, lecz chciał
wiedzieć. Nie lubił czegoś nie wiedzieć. Chciał wiedzieć
wszystko i to była chyba jego wada. Spojrzał na kalendarz i
przeklął pod nosem. Zostało już niewiele czasu! Marne siedem dni!
Nie chciał wyjeżdżać dalej w trasę, chciał przypilnować czy
sprawca trafi za kratki. Wyjął telefon z kieszeni spodni leżących
na stoliku obok kanapy. Wybrał numery do chłopaków
-Możemy przesunąć
wywiady, potrzebuję czasu... tak jest to związane z morderstwami...
nie nie przylatujcie....na pewno.... dzięki wielkie
Teraz tylko musiał
zadzwonić do menadżera
-Potrzebuję więcej
przerwy. Przesuńmy to ... wiem, że możesz. Człowieku jakiś
bandyta grasuje pod moim domem a ty mi kurwa mówisz, że trasa jest
najważniejsza! -nawet się nie zorientował, że zaczął krzyczeć-
Przecież pierwsze dwa tygodnie to i tak wywiady i jeżdżenie tu i
tam....A chyba wolisz żywego członka zespołu niż
martwego!......Masz się postarać..... Do usłyszenia
Położył telefon z
powrotem na stolik i przetarł twarz. Czemu wszystko musi być takie
trudne? Dopiero teraz zauważył w wejściu swoją przyjaciółkę
-Możesz wejść.
Przepraszam, że Cię obudziłem
Dziewczyna się zaśmiała
-Fajnie brzmisz rano, kupić
Ci coś na chrypę?
-Jesteś bardzo zabawna
-Hahaha, poczekaj, pójdę
po dyktafon. Będzie czym straszyć w halloween -Tay ledwo stała na
nogach ze śmiechu
-Bo się doigrasz -jego
tęczówki zabłyszczały się
-Już się boję, panie
Chrypka
-Uciekaj
Wstał i zaczął ją gonić
po całym domu. Gdy już ją złapał, zaczął łaskotać
-I co, nie mówiłem?
-wyszczerzył się
-Puszczaj debilu
-Grzeczniej diablico
-Jesteś głupi
-Jestem Harry
Przerwał mu dzwonek
telefonu, odebrał nadal rozbawiony, lecz natychmiast spoważniał
-Uspokój się.... zaraz
będę... obiecuję.... będzie okej.... -rozłączył się i
spojrzał na Taylor- Muszę iść
-Co się stało?
-Jess ma problemy.... jest
źle.... boi się... ja też....
-Ale co się stało? I kim
jest Jess?
-Ma karteczkę 'Będziesz
następny' -ubrał koszulkę
-Jadę z tobą
-Nie trzeba... a raczej
musisz. Chcę być pewny, że jesteś bezpieczna
Bez zbędnych pytań poszła
na górę i wróciła po kilku minutach. Wsiadła z nim do auta i
całą drogę wpatrywała się w niego. A dokładniej w jego twarz.
Perfekcyjnie malował się na niej gniew i mieszanka strachu i
niepewnością. Na szyi wyskoczyła mu żyła i delikatnie zaciskał
wargi. Palcami dudnił co jakiś czas w kierownicę
-Możesz przestać się we
mnie wpatrywać? -rzucił nie odrywając wzroku z drogi.
Ton jego głosu był
władczy, jakby chciał, żeby się zlękła, a po chrypie nie było
śladu
-Skąd wiesz co robię?
Zaśmiał się
-Przewidziałem to
-Jasnowidz się znalazł
-Okej, możesz od dzisiaj
mówić mi Wszechmogący, wspaniały Harry
-Zapomnij
Chwilę później zatrzymał
się pod jakimś domem. Jak uznała Tay, był bardzo ładny. Jego
elewacja była pudrowo-różowa a na bocznej ścianie były początki
wielkiego dzieła. Ogródek był piękny, wypielęgnowany a przed
nimi stało bardzo kolorowe auto. Nawet liście jednego drzewa były
kolorowe. Natomiast na wycieraczce były nuty.
-Artysta tu musi mieszkać
-Nawet nie wiesz jak wielki
Otworzył drzwi jakby był u
siebie
-Jess jestem -krzyknął
Po chwili z schodów zbiegła
niezbyt wysoka, młodziutka dziewczyna z długimi, rudymi włosami.
Od razu rzuciła się na Harrego i go przytuliła
-Dziękuję -szlochała
-Od tego są przyjaciele
-przejechał ręką po jej włosach -A to jest Taylor. Taylor to
Jess, Jess to Taylor.
-Cześć
Jessica nie odpowiedziała,
tylko nadal tuliła się do Harrego
-Może opowiesz mi co się
stało?
-Jasne, chodźcie do salonu
Przeszli do pokoju
-Może ja zrobię herbaty?
Tay zostaniesz z Jess?
-Tak
Uśmiechnął się i poszedł
do kuchni. Nie raz już tu był, często gdy potrzebował pomocy w
napisaniu piosenki. Nastawił czajnik i wyjął trzy kubki. Wsypał
do nich po dwie łyżeczki herbaty i czekał. Wtedy do pomieszczenia
weszła brunetka
-Nie mówiłeś, że Jess
jest dziewczyną
-A co? Zazdrosna?
-Nie, tylko całą drogę
układałam co powiedzieć mężczyźnie na pocieszenie, a tu nagle
kobieta
Roześmiał się
W tym samym czasie
Obserwował
dom Jessicy od rana i widział, że Harry przyjechał z jakąś
dziewczyną. Mógł równie dobrze teraz wejść tam i urządzić
sobie krwawą rzeź, lecz wtedy byłoby pozamiatane. Poczeka,
przecież ten dureń nie będzie tam siedział wieki i potrenuje
rzuty nożem, tylko teraz w ofiarę....
Jestem ciekawa, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPisz i wierz w siebie :)
Kolejna część zaraz będzie ;)
UsuńDziękuję
Pozdrawiam :)