sobota, 6 lutego 2016

Dzienny mrok



Dwa dni po sylwestrze
Harry był strasznie zdenerwowany, gdy dowiedział się, że zaledwie kilka domów obok Taylor zostało znalezione martwe małżeństwo. Tylko kilka domów! Co jeśli morderca wszedł by do domu Tay? Nie, nie, nie! Nie chciał nawet o tym myśleć. Tak więc siłą koczował u niej w salonie obawiając się o jej bezpieczeństwo. Przecież ona była taka młoda i miała plany... zupełnie jak Lilian. Czasami myślał jeszcze o niej, w końcu tak od razu nie wymaże jej ze swojego serca, prawda? To nie możliwe tak od razu zapomnieć o pięknej istocie z którą się było kilkanaście miesięcy. Kilkanaście cudownych miesięcy, sam musiał to przyznać. Lilian poznała go przecież nie znając go od strony idola nastolatek. Poznała go od strony zwykłego chłopaka z Holmes Chapel. Tak ja Taylor. Kolejny raz łapał siebie na porównywaniu obu dziewczyn. Jednak Taylor była tylko przyjaciółką. Mógł z nią normalnie porozmawiać i nie raz ratowała go przed fankami. Była aniołem, z tajemnicami i maską, ciskającą ogniem. Taką głównie znał. Ale jaka była gdy ściągała maskę? Czy jest w stanie ściągnąć ją na zawsze? Nie wiedział, lecz chciał wiedzieć. Nie lubił czegoś nie wiedzieć. Chciał wiedzieć wszystko i to była chyba jego wada. Spojrzał na kalendarz i przeklął pod nosem. Zostało już niewiele czasu! Marne siedem dni! Nie chciał wyjeżdżać dalej w trasę, chciał przypilnować czy sprawca trafi za kratki. Wyjął telefon z kieszeni spodni leżących na stoliku obok kanapy. Wybrał numery do chłopaków
-Możemy przesunąć wywiady, potrzebuję czasu... tak jest to związane z morderstwami... nie nie przylatujcie....na pewno.... dzięki wielkie
Teraz tylko musiał zadzwonić do menadżera
-Potrzebuję więcej przerwy. Przesuńmy to ... wiem, że możesz. Człowieku jakiś bandyta grasuje pod moim domem a ty mi kurwa mówisz, że trasa jest najważniejsza! -nawet się nie zorientował, że zaczął krzyczeć- Przecież pierwsze dwa tygodnie to i tak wywiady i jeżdżenie tu i tam....A chyba wolisz żywego członka zespołu niż martwego!......Masz się postarać..... Do usłyszenia
Położył telefon z powrotem na stolik i przetarł twarz. Czemu wszystko musi być takie trudne? Dopiero teraz zauważył w wejściu swoją przyjaciółkę
-Możesz wejść. Przepraszam, że Cię obudziłem
Dziewczyna się zaśmiała
-Fajnie brzmisz rano, kupić Ci coś na chrypę?
-Jesteś bardzo zabawna
-Hahaha, poczekaj, pójdę po dyktafon. Będzie czym straszyć w halloween -Tay ledwo stała na nogach ze śmiechu
-Bo się doigrasz -jego tęczówki zabłyszczały się
-Już się boję, panie Chrypka
-Uciekaj
Wstał i zaczął ją gonić po całym domu. Gdy już ją złapał, zaczął łaskotać
-I co, nie mówiłem? -wyszczerzył się
-Puszczaj debilu
-Grzeczniej diablico
-Jesteś głupi
-Jestem Harry
Przerwał mu dzwonek telefonu, odebrał nadal rozbawiony, lecz natychmiast spoważniał
-Uspokój się.... zaraz będę... obiecuję.... będzie okej.... -rozłączył się i spojrzał na Taylor- Muszę iść
-Co się stało?
-Jess ma problemy.... jest źle.... boi się... ja też....
-Ale co się stało? I kim jest Jess?
-Ma karteczkę 'Będziesz następny' -ubrał koszulkę
-Jadę z tobą
-Nie trzeba... a raczej musisz. Chcę być pewny, że jesteś bezpieczna
Bez zbędnych pytań poszła na górę i wróciła po kilku minutach. Wsiadła z nim do auta i całą drogę wpatrywała się w niego. A dokładniej w jego twarz. Perfekcyjnie malował się na niej gniew i mieszanka strachu i niepewnością. Na szyi wyskoczyła mu żyła i delikatnie zaciskał wargi. Palcami dudnił co jakiś czas w kierownicę
-Możesz przestać się we mnie wpatrywać? -rzucił nie odrywając wzroku z drogi.
Ton jego głosu był władczy, jakby chciał, żeby się zlękła, a po chrypie nie było śladu
-Skąd wiesz co robię?
Zaśmiał się
-Przewidziałem to
-Jasnowidz się znalazł
-Okej, możesz od dzisiaj mówić mi Wszechmogący, wspaniały Harry
-Zapomnij
Chwilę później zatrzymał się pod jakimś domem. Jak uznała Tay, był bardzo ładny. Jego elewacja była pudrowo-różowa a na bocznej ścianie były początki wielkiego dzieła. Ogródek był piękny, wypielęgnowany a przed nimi stało bardzo kolorowe auto. Nawet liście jednego drzewa były kolorowe. Natomiast na wycieraczce były nuty.
-Artysta tu musi mieszkać
-Nawet nie wiesz jak wielki
Otworzył drzwi jakby był u siebie
-Jess jestem -krzyknął
Po chwili z schodów zbiegła niezbyt wysoka, młodziutka dziewczyna z długimi, rudymi włosami. Od razu rzuciła się na Harrego i go przytuliła
-Dziękuję -szlochała
-Od tego są przyjaciele -przejechał ręką po jej włosach -A to jest Taylor. Taylor to Jess, Jess to Taylor.
-Cześć
Jessica nie odpowiedziała, tylko nadal tuliła się do Harrego
-Może opowiesz mi co się stało?
-Jasne, chodźcie do salonu
Przeszli do pokoju
-Może ja zrobię herbaty? Tay zostaniesz z Jess?
-Tak
Uśmiechnął się i poszedł do kuchni. Nie raz już tu był, często gdy potrzebował pomocy w napisaniu piosenki. Nastawił czajnik i wyjął trzy kubki. Wsypał do nich po dwie łyżeczki herbaty i czekał. Wtedy do pomieszczenia weszła brunetka
-Nie mówiłeś, że Jess jest dziewczyną
-A co? Zazdrosna?
-Nie, tylko całą drogę układałam co powiedzieć mężczyźnie na pocieszenie, a tu nagle kobieta
Roześmiał się
W tym samym czasie

Obserwował dom Jessicy od rana i widział, że Harry przyjechał z jakąś dziewczyną. Mógł równie dobrze teraz wejść tam i urządzić sobie krwawą rzeź, lecz wtedy byłoby pozamiatane. Poczeka, przecież ten dureń nie będzie tam siedział wieki i potrenuje rzuty nożem, tylko teraz w ofiarę....

2 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, co będzie dalej.
    Pisz i wierz w siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część zaraz będzie ;)
      Dziękuję
      Pozdrawiam :)

      Usuń