środa, 17 lutego 2016

Tylko nie ona



Z dedykacją dla wszystkich czytelników
Harry wstał następnego dnia pierwszy i postanowił zrobić jajecznicę. Jak najciszej umiał zaczął przygotowywać wybraną potrawę. Wbił kilka jajek na patelnię i odwrócił się zaledwie na kilka chwil gdy poczuł, że coś się pali. Szybko zdjął patelnię z gazu i przeklął pod nosem
-A tak podobno dobrze gotujesz
-Taylor, przestraszyłaś mnie
-Dobre sobie, jak można spalić jajecznicę
-Skąd ty wiesz?
-Widzę, mam oczy. Daj pomogę Ci -wzięła od niego patelnię, którą właśnie wziął
Nie mógł się jej nadziwić. Była taka... inna. Uśmiechnął się
-Nad czym dumasz, Styles?
-Nad tobą
-Nad mną? Co we mnie jest interesującego?
-Raz ciskasz ogniem, za chwilę jesteś jak baranek. Twoje oczy w jednej chwili płoną ogniem by w następnej opatrywać rany. Potrafisz komuś dobitnie coś przekazać, urazić a chwilę później jesteś bardzo miła. Jesteś rozgniewana, by kilka minut później być nadzwyczaj spokojną. Gdy się uśmiechasz twoje oczy zdają się mówić jak bardzo jesteś szczęśliwa. Gdy się boisz zakładasz włosy za ucho, jakbyś chciała usłyszeć zbliżające się niebezpieczeństwo. Śmiejesz się tak prawdziwie
-Wow, Harry. Miło mi -zarumieniła się
-Jesteś zagadką
-Idź obudzić ich na śniadanie a nie mnie komplementuj
-Tak jest -zasalutował
-Ty też jesteś zagadką -powiedział, gdy wyszedł z kuchni
Gdy zdejmowała ostatnią porcję z patelni zadzwonił dzwonek. Poszła otworzyć i ujrzała nie zbyt wysoką blondynkę. Zaraz.... przecież to Taylor Swift!
-Dzień dobry
-Jest Harry?
-Tak. Harry, chodź na chwilkę ktoś do Ciebie
-Nie jestem ktosiem! Wiesz kim jestem?! Jestem Taylor Swift
-Miło mi, Róża Sprice.
Blondynka nie powiedziała nic. Nagle za Tay pojawił się Harry
-Taylor
-Harry, mi też miło Cię widzieć kochany
-Możesz przestać? To nie jest zabawne
-Oj, Harry. Nadal nic nie zrozumiałeś? Ja chcę do Ciebie wrócić
Tay zamurowało. Czy ... Nie to nie jest jej sprawa. Przecież są tylko przyjaciółmi, prawda?
-Taylor, a interesuje Cię moje zdanie? Mi odpowiada życie singla
-Ahh tak, bo możesz mieć takie jak ona? -wskazała na Tay
-Ona jest o niebo lepsza od Ciebie. A teraz wybacz, śpieszymy się.
-Ale Harry, nie zamykaj mi drzwi
-Wybacz, zamykam przed tobą swoje życie
Zamknął drzwi.
-Wszystko ok? -chwycił za ramie dziewczynę
-Tak, chyba tak
-Nie przejmuj się nią, ona jest ... jaka jest
Przyjrzał jej się; na jej twarzy malował się gniew.
-Dobrze -jej głos drżał- Przeproś wszystkich, chcę iść spać dalej
Wyminęła go i pospiesznie udała się na schody.
-Na pewno wszystko dobrze? -chwycił ją za nadgarstek
-Tak, jestem zmęczona
I znikła na schodach. Była zagadką. Strasznie trudną zagadką
W tym samym czasie
Nawet nie wpadł na to ile adrenaliny może dać mu ta rzeż, którą urządził. To było cudowne czucie kiedy stał a wokoło były ciała ochroniarzy. On sam został jedynie draśnięty kulą, więc praktycznie żadnych strat. Porwał Simona, wolał zostawić sobie go aż opadnie poprzednia adrenalina i nasycić się nową. Wyszukał w internecie gdzie mieszka jakiś lekarz i pojechał tam, zostawiając ofiarę w swoim domu bez szans na ucieczkę. Gdy lekarz już go opatrzył zabił i go. Mało adrenaliny, w końcu tylko mały strzał w głowę. Wrócił do siebie i postanowił jeszcze poczekać zanim zacznie się zabawa. Przecież i tak największą będzie miał w pojedynku z Harrym. Tak, chce się z nim zmierzyć, chociaż wiadomo, że on wygra. Może na dachu jakiegoś budynku a on ma broń i na dodatek jeszcze kogoś? Hm... interesująca wizja. Ale musiał ją dopracować. Poszedł sprawdzić jak tam jego ofiara. Jak się spodziewał staruszek znowu nie powiedział ani słowa. Wrócił więc do siebie i zaczął ostrzyć noże. Każde ostrze musi być perfekcyjnie ostre, by bez problemu wbiło się w ofiarę. Postanowił po skończonej pracy usiąść przy komputerze i sprawdzić swoje postępy w pracy. Zalogował się i przeglądał stronę. Zauważył, że awansował aż o dwie rangi. Było to dla niego wielkim sukcesem. Już chciał wylogować się, gdy zobaczył, że ktoś do niego dzwoni. Myślał, że się przewidział, gdy odczytał 'Mrs.' to było wręcz nie możliwe. Odebrał od razu
-Dzień dobry Mrs.
-Witam, Bestio
Bestia, jak to dumnie brzmi. Tak perfekcyjnie. Przyjrzał się i zauważył, że widać tylko cień osoby dzwoniącej.
-Dzwonię, gdyż jestem z Ciebie dumna
-To dla mnie zaszczyt
-A jednocześnie martwię się o czas zakończenia misji. Możesz mi podać jakiś termin? U mnie mogą być tylko osoby, które traktują to poważnie
-Oczywiście. Wedle moich obliczeń już za dwa tygodnie może być koniec, jeśli wszystko odbędzie się perfekcyjnie
-Aż dwa tygodnie? Nie uważasz, że to dużo?
-Rozumiem, lecz tyle potrzebuję by misja odbyła się najlepiej jak to możliwe.
-Dobrze więc, masz dwa tygodnie. Liczę na Ciebie, gdyż masz potencjał
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż rozmówczyni się rozłączyła. Spojrzał na godzinę i poszedł z nożem do ofiary
W tym samym czasie
Harry zapukał do pokoju, gdzie od rana siedziała Tay
-Proszę
Wszedł i usiadł na drugiej stronie łóżka
-Wszystko dobrze? Martwię się
-Nie musisz. Po prostu są chwile, gdy człowiek potrzebuje być sam ze swoimi myślami
-Mhm -przytulił ją
Tay już chciała coś powiedzieć, lecz przerwał jej krzyk Gemmy. Od razu pobiegli na dół i wtedy zobaczyli do ją tak przeraziło. Przy drzwiach leżało ciało Simona, ich przyjaciela Simona.
-Zabierz ją stąd -powiedział do Liama na co ten skinął głową a sam usiadł i schował twarz w dłoniach
-Policja już jedzie. Wszystko ok?
-Nic nie jest okej! Najpierw Jessica, teraz Simon a ja nie chcę stracić siostry! Ona dostała kartkę! Nie potrafiłem zadbać o bezpieczeństwo Jess, ani Simona; jestem do niczego!

-To nie prawda -spojrzała w ciemną ulicę nawet nie wiedząc, że są obserwowani.........  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz