czwartek, 11 lutego 2016

Jednak was potrzebuje



-Chcę jeszcze pojechać w jedno miejsce -powiedział gdy po czterech godzinach wsiadali do auta
-Dobrze, a mogę wiedzieć gdzie?
-Do Simona
-Cowella? Skąd on tu?
Wybuchł śmiechem
-Nie znasz mnie a znasz Simona Cowella, mam focha. Ale nie, nie do tego Simona. Zobaczysz -odpalił auto
Tym razem ona wpatrywała się w drogę.
-Skup się na drodze
-Skąd wiesz?
-Jestem jasnowidzem
Roześmiali się. Chwilę później byli w centrum, a Harry zaparkował koło jakiejś księgarni
-To tu -wskazał właśnie na nią
-Skąd wiesz, że jest otwarta?
-Simon dużo w niej przebywa -nacisnął klamkę, która ustąpiła pod jego naciskiem -Simon, to ja, Harry
-Nie musisz mówić, synu. Wpadłeś na partyjkę szachów z starcem?
-Właściwie to nie. Przyszedłem pogadać i nie jestem sam
-No wchodź do drugiego pomieszczenia, a nie stoisz z nim w progu
Weszli dalej i zobaczyli starszego pana, który siedział na biurku i najwidoczniej rozwiązywał krzyżówkę
-To jest...
-Róża Sprice -przerwał mu -Strasznie urosłaś dziewczyno
-Skąd pan wie..
-Znam Cię i Kasię. Jak tam młoda?
-Dobrze, ale skąd pan nas zna?
-Moja żona jest przyjaciółką waszej mamy i jak byłyście młodsze to nie raz bywałem u was w domu. Pewnie mnie nie pamiętasz
-Nie, proszę pana
-Żadne pana! Mów mi po prostu Simon. A jak tam twoja matka?
-Pracuje jak zwykle
W tym samym czasie
Cicho jak mysz zakradł się tylnym wejściem i niepostrzeżenie wszedł do środka. Widział, że światło paliło się tylko w pokoju na samej górze i ukazywało wielką paletę. Najwidoczniej sypialnię lub pracownię dziewczyny. Cicho wszedł po schodach na górę i jeszcze ciszej szedł przed siebie. Drzwi do pokoju w którym paliło się światło były otwarte. Słyszał muzykę, dosyć głośno grającą. Zaraz co to było... tak to przeklęte One Direction. Jednak zagłuszała jego kroki. Stanął przy drzwiach i zerknął do środka. Jak przypuszczał to była sypialnia. Poczekał aż dziewczyna znowu odwróci się do palety, po zabraniu farb po które najprawdopodobniej sięgała i wszedł do środka. Ruda dziewczyna nadal była niczego nieświadoma, do czasu gdy zobaczyła cień za sobą. Zaczęła krzyczeć, piszczeć, wzywać pomoc, lecz on zasłonił jej usta. Chciała się wyrwać, lecz był silniejszy.
-Bądź grzeczna, to może nie będzie bardzo bolało -szepnął jej do ucha
Już chciał przywiązać ją do wielkiej palety gdy zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu ukazało się 'Harry'
-Kurwa.... odbierz i powiedz, że jesteś malujesz, wymyśl coś i ani się waż wzywać pomoc. Rozumiesz? Bo wtedy i on zginie, a tego chyba nie chcesz, prawda?
Przytaknęła a on odsłonił jej usta. Drżącymi rękoma odebrała i policzyła do trzech aż jej głos w miarę się uspokoił
-Cześć Harry... tak wszystko dobrze...... maluję akurat, wiesz....... nie, dam sobie radę.... jestem pewna..... trzymaj się, pa.....
Wziął od niej telefon i roztrzaskał go na kawałeczki
-Wydaje mi się, że muszę potrenować rzuty, pomożesz mi prawda?
Zrzucił jej obraz z palety i ją do niej przywiązał. To samo co z obrazem zrobił z jej przyborami malarskimi na stoliku i postawił na nim swoje; czyli noże. Perfekcyjnie naostrzone. Wziął kilka i stanął w progu. Dziewczyna czujnie obserwowała każdy jego ruch. Uśmiechnął się mimowolnie, po czym zamachnął i rzucił nożem. Trafił prosto w jej brzuch, a ta krzyknęła wywijając się z bólu. Rzucił kolejny raz. Jessica zacisnęła powieki i usta. Wiła się przy tym z bólu.
-Jesteś grzeczna, więc skoro obiecałem, ze nie będziesz bardzo cierpiała to spełnię obietnicę... -rzucił nożem prosto w jej głowę
Po chwili na podłodze było pełno krwi
-Takich jeszcze nie miałem -powiedział zabierając się za jej oczy....
W tym samym czasie
Harry nie mógł się nadziwić jak dobrze dogadywali się Taylor z Simonem.
-Na prawdę pociągnęłam Cię kiedyś za wąsy?
-Tak a jak do tego się śmiałaś.
-Mam pytanie, Simon; skoro tak dobrze nasz znasz, to znasz naszego tatę?
-Tak, znam go
-Opowiedz mi o nim. Kim on jest? Gdzie jest? Czemu ...
-Różyczko kochana, to Ci powiem kiedyś. A chyba jeszcze mnie odwiedzisz skoro mieszkasz tu?
-Oczywiście
-Halo?! Ja tu jestem!
-Wiem, Harry. Daj mi porozmawiać z Różą
-Z Taylor.
-Z Różą
-Em... to może wy sobie porozmawiajcie a ja jeszcze zajrzę do Jess
-A czemu, Harry? Coś nie tak z Jessicą?
-Przyjechałem tu by Ci powiedzieć. Słyszałeś o tym mordercy? Ona dostała ta kartkę. Rozmawiałem z nią gdy tak sobie gawędziliście i wydaje mi się, że powinienem tam jechać
-Dobrze, ja jeszcze pogadam z Simonem, a ty jedź
-Poczekaj, dam Ci trochę ciastek dla niej -mężczyzna wyszedł z pokoju
Harry zaczął się ubierać cały czas wpatrując z Taylor
-Czemu mi nie powiedziałaś, ze się znacie
-Ja go nie znałam. Przysięga, a co zazdrosny?
-Nie, on traktuje mnie jak syna
Usłyszeli dzwonek do drzwi a po chwili wołanie ich imion przez Simona. Spojrzeli na siebie i poszli tam. Mężczyzna stał przy jednym regale i wskazywał na drzwi. Harry je otworzył i zamarł. Taylor przecisnęła się przez niego i również zamarła. Dziewczyna z którą rozmawiała kilka godzin wcześniej, teraz jej zmasakrowane zwłoki leżały przed drzwiami. Spojrzała na Harrego i wezwała policję. Gdy weszła do pokoju, na jednym z krzeseł siedział blady Simon a na drugim jeszcze bledszy Harry z telefonem przy uchu
-.... Jednak was potrzebuje.........


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz