-Chcę
jeszcze pojechać w jedno miejsce -powiedział gdy po czterech
godzinach wsiadali do auta
-Dobrze,
a mogę wiedzieć gdzie?
-Do
Simona
-Cowella?
Skąd on tu?
Wybuchł
śmiechem
-Nie
znasz mnie a znasz Simona Cowella, mam focha. Ale nie, nie do tego
Simona. Zobaczysz -odpalił auto
Tym
razem ona wpatrywała się w drogę.
-Skup
się na drodze
-Skąd
wiesz?
-Jestem
jasnowidzem
Roześmiali
się. Chwilę później byli w centrum, a Harry zaparkował koło
jakiejś księgarni
-To tu
-wskazał właśnie na nią
-Skąd
wiesz, że jest otwarta?
-Simon
dużo w niej przebywa -nacisnął klamkę, która ustąpiła pod jego
naciskiem -Simon, to ja, Harry
-Nie
musisz mówić, synu. Wpadłeś na partyjkę szachów z starcem?
-Właściwie
to nie. Przyszedłem pogadać i nie jestem sam
-No
wchodź do drugiego pomieszczenia, a nie stoisz z nim w progu
Weszli
dalej i zobaczyli starszego pana, który siedział na biurku i
najwidoczniej rozwiązywał krzyżówkę
-To
jest...
-Róża
Sprice -przerwał mu -Strasznie urosłaś dziewczyno
-Skąd
pan wie..
-Znam
Cię i Kasię. Jak tam młoda?
-Dobrze,
ale skąd pan nas zna?
-Moja
żona jest przyjaciółką waszej mamy i jak byłyście młodsze to
nie raz bywałem u was w domu. Pewnie mnie nie pamiętasz
-Nie,
proszę pana
-Żadne
pana! Mów mi po prostu Simon. A jak tam twoja matka?
-Pracuje
jak zwykle
W tym samym czasie
Cicho
jak mysz zakradł się tylnym wejściem i niepostrzeżenie wszedł do
środka. Widział, że światło paliło się tylko w pokoju na samej
górze i ukazywało wielką paletę. Najwidoczniej sypialnię lub
pracownię dziewczyny. Cicho wszedł po schodach na górę i jeszcze
ciszej szedł przed siebie. Drzwi do pokoju w którym paliło się
światło były otwarte. Słyszał muzykę, dosyć głośno grającą.
Zaraz co to było... tak to przeklęte One Direction. Jednak
zagłuszała jego kroki. Stanął przy drzwiach i zerknął do
środka. Jak przypuszczał to była sypialnia. Poczekał aż
dziewczyna znowu odwróci się do palety, po zabraniu farb po które
najprawdopodobniej sięgała i wszedł do środka. Ruda dziewczyna
nadal była niczego nieświadoma, do czasu gdy zobaczyła cień za
sobą. Zaczęła krzyczeć, piszczeć, wzywać pomoc, lecz on
zasłonił jej usta. Chciała się wyrwać, lecz był silniejszy.
-Bądź
grzeczna, to może nie będzie bardzo bolało -szepnął jej do ucha
Już
chciał przywiązać ją do wielkiej palety gdy zadzwonił jej
telefon. Na wyświetlaczu ukazało się 'Harry'
-Kurwa....
odbierz i powiedz, że jesteś malujesz, wymyśl coś i ani się waż
wzywać pomoc. Rozumiesz? Bo wtedy i on zginie, a tego chyba nie
chcesz, prawda?
Przytaknęła
a on odsłonił jej usta. Drżącymi rękoma odebrała i policzyła
do trzech aż jej głos w miarę się uspokoił
-Cześć
Harry... tak wszystko dobrze...... maluję akurat, wiesz....... nie,
dam sobie radę.... jestem pewna..... trzymaj się, pa.....
Wziął
od niej telefon i roztrzaskał go na kawałeczki
-Wydaje
mi się, że muszę potrenować rzuty, pomożesz mi prawda?
Zrzucił
jej obraz z palety i ją do niej przywiązał. To samo co z obrazem
zrobił z jej przyborami malarskimi na stoliku i postawił na nim
swoje; czyli noże. Perfekcyjnie naostrzone. Wziął kilka i stanął
w progu. Dziewczyna czujnie obserwowała każdy jego ruch. Uśmiechnął
się mimowolnie, po czym zamachnął i rzucił nożem. Trafił prosto
w jej brzuch, a ta krzyknęła wywijając się z bólu. Rzucił
kolejny raz. Jessica zacisnęła powieki i usta. Wiła się przy tym
z bólu.
-Jesteś
grzeczna, więc skoro obiecałem, ze nie będziesz bardzo cierpiała
to spełnię obietnicę... -rzucił nożem prosto w jej głowę
Po
chwili na podłodze było pełno krwi
-Takich
jeszcze nie miałem -powiedział zabierając się za jej oczy....
W tym samym czasie
Harry
nie mógł się nadziwić jak dobrze dogadywali się Taylor z
Simonem.
-Na
prawdę pociągnęłam Cię kiedyś za wąsy?
-Tak a
jak do tego się śmiałaś.
-Mam
pytanie, Simon; skoro tak dobrze nasz znasz, to znasz naszego tatę?
-Tak,
znam go
-Opowiedz
mi o nim. Kim on jest? Gdzie jest? Czemu ...
-Różyczko
kochana, to Ci powiem kiedyś. A chyba jeszcze mnie odwiedzisz skoro
mieszkasz tu?
-Oczywiście
-Halo?!
Ja tu jestem!
-Wiem,
Harry. Daj mi porozmawiać z Różą
-Z
Taylor.
-Z Różą
-Em...
to może wy sobie porozmawiajcie a ja jeszcze zajrzę do Jess
-A
czemu, Harry? Coś nie tak z Jessicą?
-Przyjechałem
tu by Ci powiedzieć. Słyszałeś o tym mordercy? Ona dostała ta
kartkę. Rozmawiałem z nią gdy tak sobie gawędziliście i wydaje
mi się, że powinienem tam jechać
-Dobrze,
ja jeszcze pogadam z Simonem, a ty jedź
-Poczekaj,
dam Ci trochę ciastek dla niej -mężczyzna wyszedł z pokoju
Harry
zaczął się ubierać cały czas wpatrując z Taylor
-Czemu
mi nie powiedziałaś, ze się znacie
-Ja go
nie znałam. Przysięga, a co zazdrosny?
-Nie,
on traktuje mnie jak syna
Usłyszeli
dzwonek do drzwi a po chwili wołanie ich imion przez Simona.
Spojrzeli na siebie i poszli tam. Mężczyzna stał przy jednym
regale i wskazywał na drzwi. Harry je otworzył i zamarł. Taylor
przecisnęła się przez niego i również zamarła. Dziewczyna z
którą rozmawiała kilka godzin wcześniej, teraz jej zmasakrowane
zwłoki leżały przed drzwiami. Spojrzała na Harrego i wezwała
policję. Gdy weszła do pokoju, na jednym z krzeseł siedział blady
Simon a na drugim jeszcze bledszy Harry z telefonem przy uchu
-....
Jednak was potrzebuje.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz