Cztery dni później
Taylor
czuła się w domu Harrego już pewniej. To on kazał jej tu być, a
raczej siłą zmusił. Stał się strasznie zaborczy, władczy i
wszystko kontrolował. Absolutnie wszystko. Nawet zamknął Simona i
jego żonę, Barbarę w domu a przed domem postawił ochroniarza.
Jednocześnie obwiniał się o śmierć Jessicy, chociaż starała
się mu udowodnić, że to nie jego wina. Teraz znowu był zamknięty
u siebie. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, poszła otworzyć. To
pewnie chłopacy z jego zespołu, którzy mieli dzisiaj przylecieć.
Nie myliła się
-Cześć
-Cześć
-odpowiedzieli chórem
-Wejdźcie
proszę
Trzech
chłopaków weszło a raczej wpadło do środka, gdyż próbowali
wejść jednocześnie
-Harry
jest u siebie i chyba nie ma dobrego humoru
-Od
tego jest Niall -odezwał się Lou
-Sory,
nie znam was -uniosła ręce w geście obronnym
-Ahh,
okej to ja jestem właśnie Niall -odezwał się blondyn i jak
zobaczyła najwidoczniej farbowany
-Ja
jestem Liam
-A ja
Louis
-Mhm,
chyba skumałam. Ja jestem Taylor
-Ale
nie Swift?
-Nie,
nie Swift
Roześmiali
się
-Właśnie
chciałam iść robić coś do zjedzenia, jesteście głodni?
-Tak!
Tak! Tak! Kocham Cię!
-A
właśnie, chyba powinniśmy Ci go przedstawić jako największego
łakomczucha. Uprzedzam on strasznie dużo je
-No ej!
Mogę Ci pomóc?
-Tak,
ale nie wyjadaj
Niall
zrobił minę szczeniaczka
-Proszę
-To my
idziemy do Harrego, nie będą Ci przeszkadzały walizki w
przedpokoju?
-Nie,
mogą stać
W tym samym czasie
Był
jednocześnie zaskoczony jak i zdenerwowany faktem, że ofiara nie
wychodziła z domu już czwarty dzień. To mu wszystko komplikowało
i psuło szyki! A tak nie mogło być! Mrs. już się denerwowała, a
on nie chciał zginąć z jej ręki bądź kogoś z najwyższej
rangi. Chciał dokończyć swoją misję. Tak to była misja. Misja,
którą sam stworzył. A ten cały Harry chciał ją zniszczyć. Nie
dość, że Simon nie wychodził już któryś dzień a rolety były
zasłonięte, to jeszcze przed domem stał ochroniarz a nocą dwóch.
Trudno najwyżej trzeba będzie musiał jeszcze zabić ochroniarzy.
To będzie ciekawe wyzwanie. Wyzwanie, które będzie musiał wygrać.
Na razie musi cierpliwie czekać. Chociaż jest to nudne i cały czas
się dłuży, musiał się tego nauczyć. Cierpliwości. Przypomniał
sobie minę Harrego, gdy również zobaczył Jessicę. Była bezcenna
i wynagradzała godziny czekania na ten jeden idealny moment, w
którym mógł zabić ofiarę. Kolejną bardzo bliską osobę
Harrego. Z Jessicą strzelał, nie wiedział do końca czy tak bardzo
go urzeknie jej niebezpieczeństwo. Wiedział tylko, że była
autorką kilku tekstów i chodziła z nim do szkoły. Szkoła....
miejsce spotkań. Lubił szkołę, do czasu, gdy Lilian spotkała tam
Harrego. To sprawiło, że przestał lubić to miejsce. Przypominało
o bólu, lecz i tak to było jedyne miejsce spotkań z Lil. Mógł
wtedy zatracać się w jej oczach, teraz mógł to robić cały czas,
wystarczy, że weźmie odpowiedni słoik. Do ostatniej zabawy uznawał
je za najpiękniejszy okaz w kolekcji, ale po zdobyciu tych Jessicy,
oczy Lil spadły na drugie miejsce. Oczy ostatniej były jakby
dwukolorowe. Takie piękne. Tajemnicze. Idealne. Magiczne. Chyba w
sumie jak ich właścicielka. Jej dom był zakręcony, chyba jak ona.
Szkoda, że musieli się 'poznać' w takich warunkach, ale cóż.
Mówi się trudno. W tym co robi nie ma miejsca na uczucia. Spojrzał
znowu na dom i dostrzegł, że jedna z rolet się opuszcza a
ochroniarze się zmieniają. Jest szansa. W końcu nie tak dawno
chciał krwawą rzęź, więc czemu jej sobie nie urządzi? Z
naładowanymi pistoletami poszedł i zaczął realizować swoje
marzenia. Pełno krwi, krzyków, które były zagłuszane przez
burzę, która akurat szalała. Los go kocha. Dodatkowo mężczyzna
wyszedł chyba ze śmieciami, więc może go łatwo zabić. A później
podrzucić siostrzyczce Harrego. 'Los mnie na serio musi kochać'
pomyślał, idąc z nożem za Simonem po krwawych schodach
W tym samy czasie
Harry
zszedł na dół gdy zrobiło się już nieco ciemno. Z tego co
słyszał Taylor zrobiła kolację. Salon był pełen. Przy stole
siedziała jego mama, ojczym, siostra, chłopcy i Tay. Podszedł do
niej i pocałował w policzek
-Dziękuję
-Nie ma
sprawy
-Wreszcie
gospodarz zszedł! Powiedz mi, kochany kolego gdzie mamy spać, bo
coś chyba licho z organizacją
Pokoje,
spanie. Zapomniał o tym całkowicie. Przecież gdzieś musiał
położyć chłopaków! I to najlepiej nie w jednym pokoju, bo chce
jeszcze go później móc wykorzystać jakoś.
-Halo?
Harry powiesz coś?
-Em...
tak. Ja oddam sypialnie Taylor a Lou pójdzie do pokoju, gdzie ona
spała. Jest jeszcze wolny, więc może go zająć Niall. A ja pójdę
na kanapę do salonu
-A ja?
-Liam dał o sobie znać
-A no
tak, wybacz stary. Możesz iść do Lou lub Nialla, tylko nie
rozwalcie nic, błagam
-No
spoko, tylko lampa, szafa i okno
Pani
Annie zbladła mina
-No
żartuję proszę pani, będziemy grzeczni jak aniołki
-Mam
nadzieje
-Dobra,
skoro to ustalone to ja potrzebuje pomocy w zmywaniu
Zrobiło
się strasznie cicho
-No
jasne, jak jeść to wszyscy, jak zmywać to nikt -Tay udała
obrażoną
-Ja Ci
pomogę
-Harry
dopiero wstałeś, powinieneś coś zjeść
-Zjem
pomagając Ci
Po
kilku minutach wszystko było w kuchni. Taylor zmywała a Harry
wycierał naczynia
-Robisz
to nie dokładnie
-Robisz
to nie dokładnie
-Nie
przedrzeźniaj mnie!
-Nie
przedrzeźniaj mnie!
-No ej!
-No ej!
-Jestem
dupkiem
-Jestem...
nie powtórzę tego.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz