piątek, 1 stycznia 2016

Cios poniżej pasa






Dwa dni później
Harry od ostatniego incydentu w ogóle nie wychodził z swojego pokoju. Był nie obecny. Zabolały go słowa wujka, ale jednak może miał rację? Nie, nie miał. Przecież kochał Lilian i ona go też..... przynajmniej tak mu się wydawało. Wpatrzony w sufit rozmyślał nad tym co wujek powiedział. Przerwało mu pukanie do drzwi
-Proszę -rzucił nie zmieniając pozycji
Do pomieszczenia weszła jego mama z dwoma kubkami parującej cieczy... ale zaraz co to było.... ahhhh kakao
Podała mu jeden kubek
-Dla ciebie synku
-Dziękuje. Przepraszam za przedwczorajsze zachowanie, nie powinienem, ale.... to wszystko jest zbyt świeże. Zbyt bolesne
-Wierzę Ci, jednak od dwóch dni siedzisz w pokoju. Powinieneś wyjść, choćby na chwilę. Pan Simon dzisiaj dzwonił i chciał się z tobą spotkać dzisiaj.
Harry wziął łyk gorącego napoju
-Nie wiem czy...
-Proszę Cię synu, wiesz, że on Cię traktuje jak syna
-Dobrze mamo, powiedz mu, że mogę się z nim spotkać w południe w The Cobbles Tearoom
-Wy gwiazdki, wszędzie widzicie sekretarki nawet w własnych mamach
-Oj mamo, proszę
-Ale idziesz wynieść śmieci -wymierzyła w niego palcem -w ciągu tych dwóch dni całkiem sporo się ich nazbierało
-Niech zgadnę, czekały na mnie?
-Brawo! Wygrałeś wyniesienie śmieci
-Zaraz to zrobię
Kobieta wyszła, mówiąc w drzwiach tylko jeszcze 'Kocham Cię'. Hazza ubrał się a raczej przebrał i spojrzał na zegarek. Było chwilę po dziewiątej rano. W jego głowie część, która mówiła 'Zapomnij o Lil. Ona Cię nie kochała' wygrała z tą która twierdziła 'Ona Cię kochała. Musisz myśleć tylko o niej'. Zszedł na dół i wziął śmieci, które zdawały się już na niego czekać. O dziwo nigdzie ani nie było widać, ani nie było słychać rodzinki, oprócz mamy, która rozmawiała przez telefon. Wyszedł z domu i ubrał kaptur na głowę. Nie potrzebował paparazzie. Wyrzucił śmieci do kubła i już miał wchodzić na posesję, gdy się z kimś zderzył. Gdy się otrząsnął zobaczył, że wpadł na kogoś i go przewrócił. Tym ktosiem była.... dziewczyna. I to bardzo ładna dziewczyna. Podał jej rękę
-Przepraszam, nie chciałem. Nic Ci nie jest?
Dziewczyna zaklęła pod nosem
-Idioto, przez Ciebie wyrzucą mnie z pracy gamoniu! Patrz jak chodzisz!
Myślał, że się przesłyszał. Zwykle dziewczyny piszczały na jego widok, a ona? Była słodka kiedy się złościła
-Przepraszam
-Daj już sobie spokój. Patrz lepiej jak łazisz
-Nic Ci nie jest?
-Nie, a teraz spadaj. Śpieszę się
I dziewczyna w kilka sekund znikła za rogiem ulicy, a on dalej stał zdziwiony. Była naprawdę piękna.
-Idioto, nie myśl tak nawet! -skarcił sam siebie i wrócił do domu
Przez dwie godziny siedział w pokoju i próbował coś napisać, jednak spod jego ręki wychodziły same piosenki pogrzebowe. Dosłownie pogrzebowe, same chciały się pogrzebać. Były do niczego jak on sam. Przecież fanki nie chciały słuchać :
' Everything is finished. When you die, I die with you.
Nothing haven't this taste and pink isn't pink too'
Kilkanaście minut przed 12 wyszedł z domu. Szedł w kierunku kawiarni, w której był umówiony z Simonem. Mężczyzna już siedział przy jednym z stolików i był uśmiechnięty, gdy zobaczył Harrego
-Harry, jak się trzymasz?
-Już dobrze. Staram się iść dalej, ale straciłem wenę do pisania tekstów.
-Jak to? Harry bez weny? Nie wierze
Chłopak wyciągnął kartkę z kieszeni płaszcza i podał mężczyźnie. Ten z uwagą czytał co było na niej napisane
-Nie wierze. Harry Styles nie potrafi napisać piosenki
Wtedy podeszła do ich stolika kelnerka z notesikiem w ręce. Harry spojrzał na nią i nie wierzył własnym oczom. To była ta sama, na którą wpadł rano!
-Chcą panowie coś zamówić?
Ahh, jej głos. Taki podobny do Lilian
-Poproszę kawę z dwiema łyżeczkami cukru. A ty Harry? Harry?
Zabrakło mu języka w buzi. Jej akcent był taki inny
-Em.... wodę nie gazowaną, Taylor -przeczytał imię przypięte do jej koszuli
-To wszystko?
-Tak, dziękujemy
Dziewczyna odeszła i po kilku minutach wróciła z zamówieniem
-Pańska kawa i pana woda
-Mów mi Harry
*** Z drugiej strony
Taylor sprzątała po ostatnich klientach, a właściwie po przed ostatnich. Został jeszcze przy tym samym stoliku chłopak z lokami. Zauważyła, że jej się przyglądał a teraz to już w ogóle. Poszła na zaplecze po bloczek do rachunków. Gdy się odwróciła stał za nią owy chłopakami
-Nie powinien pan tu być
-Mów mi Harry, Taylor
-Przestań
-Jesteś całkiem miła, jak nie ciskasz ogniem. A ja jestem Ci winny przysługę, że nie zrobiłaś rabanu wobec mojej osoby
-Nie rozumiem i nie chcę. Wszystko?
-Nie -podał jej karteczkę -teraz wszystko. Zadzwoń jak będziesz potrzebowała pomocy
-Teraz już idź
-Dobrze -skierował się do wyjścia -a i jeszcze jedno. Masz imię jak moja była dziewczyna
-Ale nią nie będę, cwaniaczku

-Zobaczymy -puścił jej oczko i wyszedł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz