Dwa dni później
Harry od ostatniego
incydentu w ogóle nie wychodził z swojego pokoju. Był nie obecny.
Zabolały go słowa wujka, ale jednak może miał rację? Nie, nie
miał. Przecież kochał Lilian i ona go też..... przynajmniej tak
mu się wydawało. Wpatrzony w sufit rozmyślał nad tym co wujek
powiedział. Przerwało mu pukanie do drzwi
-Proszę -rzucił nie
zmieniając pozycji
Do pomieszczenia weszła
jego mama z dwoma kubkami parującej cieczy... ale zaraz co to
było.... ahhhh kakao
Podała mu jeden kubek
-Dla ciebie synku
-Dziękuje. Przepraszam za
przedwczorajsze zachowanie, nie powinienem, ale.... to wszystko jest
zbyt świeże. Zbyt bolesne
-Wierzę Ci, jednak od dwóch
dni siedzisz w pokoju. Powinieneś wyjść, choćby na chwilę. Pan
Simon dzisiaj dzwonił i chciał się z tobą spotkać dzisiaj.
Harry wziął łyk gorącego
napoju
-Nie wiem czy...
-Proszę Cię synu, wiesz,
że on Cię traktuje jak syna
-Dobrze mamo, powiedz mu, że
mogę się z nim spotkać w południe w The Cobbles Tearoom
-Wy gwiazdki, wszędzie
widzicie sekretarki nawet w własnych mamach
-Oj mamo, proszę
-Ale idziesz wynieść
śmieci -wymierzyła w niego palcem -w ciągu tych dwóch dni całkiem
sporo się ich nazbierało
-Niech zgadnę, czekały na
mnie?
-Brawo! Wygrałeś
wyniesienie śmieci
-Zaraz to zrobię
Kobieta wyszła, mówiąc w
drzwiach tylko jeszcze 'Kocham Cię'. Hazza ubrał się a raczej
przebrał i spojrzał na zegarek. Było chwilę po dziewiątej rano.
W jego głowie część, która mówiła 'Zapomnij o Lil. Ona Cię
nie kochała' wygrała z tą która twierdziła 'Ona Cię kochała.
Musisz myśleć tylko o niej'. Zszedł na dół i wziął śmieci,
które zdawały się już na niego czekać. O dziwo nigdzie ani nie
było widać, ani nie było słychać rodzinki, oprócz mamy, która
rozmawiała przez telefon. Wyszedł z domu i ubrał kaptur na głowę.
Nie potrzebował paparazzie. Wyrzucił śmieci do kubła i już miał
wchodzić na posesję, gdy się z kimś zderzył. Gdy się otrząsnął
zobaczył, że wpadł na kogoś i go przewrócił. Tym ktosiem
była.... dziewczyna. I to bardzo ładna dziewczyna. Podał jej rękę
-Przepraszam, nie chciałem.
Nic Ci nie jest?
Dziewczyna zaklęła pod
nosem
-Idioto, przez Ciebie
wyrzucą mnie z pracy gamoniu! Patrz jak chodzisz!
Myślał, że się
przesłyszał. Zwykle dziewczyny piszczały na jego widok, a ona?
Była słodka kiedy się złościła
-Przepraszam
-Daj już sobie spokój.
Patrz lepiej jak łazisz
-Nic Ci nie jest?
-Nie, a teraz spadaj.
Śpieszę się
I dziewczyna w kilka sekund
znikła za rogiem ulicy, a on dalej stał zdziwiony. Była naprawdę
piękna.
-Idioto, nie myśl tak
nawet! -skarcił sam siebie i wrócił do domu
Przez dwie godziny siedział
w pokoju i próbował coś napisać, jednak spod jego ręki
wychodziły same piosenki pogrzebowe. Dosłownie pogrzebowe, same
chciały się pogrzebać. Były do niczego jak on sam. Przecież
fanki nie chciały słuchać :
' Everything is finished.
When you die, I die with you.
Nothing haven't this taste
and pink isn't pink too'
Kilkanaście minut przed 12
wyszedł z domu. Szedł w kierunku kawiarni, w której był umówiony
z Simonem. Mężczyzna już siedział przy jednym z stolików i był
uśmiechnięty, gdy zobaczył Harrego
-Harry, jak się trzymasz?
-Już dobrze. Staram się
iść dalej, ale straciłem wenę do pisania tekstów.
-Jak to? Harry bez weny? Nie
wierze
Chłopak wyciągnął kartkę
z kieszeni płaszcza i podał mężczyźnie. Ten z uwagą czytał co
było na niej napisane
-Nie wierze. Harry Styles
nie potrafi napisać piosenki
Wtedy podeszła do ich
stolika kelnerka z notesikiem w ręce. Harry spojrzał na nią i nie
wierzył własnym oczom. To była ta sama, na którą wpadł rano!
-Chcą panowie coś zamówić?
Ahh, jej głos. Taki podobny
do Lilian
-Poproszę kawę z dwiema
łyżeczkami cukru. A ty Harry? Harry?
Zabrakło mu języka w buzi.
Jej akcent był taki inny
-Em.... wodę nie gazowaną,
Taylor -przeczytał imię przypięte do jej koszuli
-To wszystko?
-Tak, dziękujemy
Dziewczyna odeszła i po
kilku minutach wróciła z zamówieniem
-Pańska kawa i pana woda
-Mów mi Harry
*** Z drugiej strony
Taylor sprzątała po
ostatnich klientach, a właściwie po przed ostatnich. Został
jeszcze przy tym samym stoliku chłopak z lokami. Zauważyła, że
jej się przyglądał a teraz to już w ogóle. Poszła na zaplecze
po bloczek do rachunków. Gdy się odwróciła stał za nią owy
chłopakami
-Nie powinien pan tu być
-Mów mi Harry, Taylor
-Przestań
-Jesteś całkiem miła, jak
nie ciskasz ogniem. A ja jestem Ci winny przysługę, że nie
zrobiłaś rabanu wobec mojej osoby
-Nie rozumiem i nie chcę.
Wszystko?
-Nie -podał jej karteczkę
-teraz wszystko. Zadzwoń jak będziesz potrzebowała pomocy
-Teraz już idź
-Dobrze -skierował się do
wyjścia -a i jeszcze jedno. Masz imię jak moja była dziewczyna
-Ale nią nie będę,
cwaniaczku
-Zobaczymy -puścił jej
oczko i wyszedł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz