sobota, 23 stycznia 2016

Nie możliwa wolność




Harry obudził się rano a obok niego nie było Taylor. Nie rozglądał się zbytnio, po prostu uznał, że poszła gdzieś. I wtedy w jego głowie narodził się strach, czy czasami jej nie uraził
-A jeżeli ją uraziłem? -spytał sam siebie, jak sądził nie oczekując odpowiedzi
-Nie uraziłeś – usłyszał głos dziewczyny
Dopiero teraz zauważył, że leży obok, przytulona do niego. Serce zaczęło mu szybciej bić. Tak wczoraj chciał ją przytulić, a dzisiaj miał ją w swoich ramionach.
-Zasnąłeś wczoraj i mnie nie chciałeś wypuścić, więc zostałam
-Widocznie tylko udawałem, że spałem
-Tak tak, i mruczałeś gdy chciałam się wymknąć z twoich objęć 'Mamusiu, jeszcze 5 minut'
-Nie mruczałem
-Jesteś pewien? -uniosła brew
Nic nie odpowiedział, tylko bardziej ją do siebie przyciągnął i wtedy do pokoju wpadła Kate
-Róża, jak ja Ci zazdroszczę. Jak ja bym chciała być na twoim miejscu -rozmarzyła się dziewczyna
-To go bierz -druga z sióstr wymknęła się z ramion chłopaka
-No ej! Zostałem sam
-Trudno, życie -wzruszyła ramionami brunetka
-O, wy! I tak was złapię i nie wypuszczę
Zaczął je gonić a te piszcząc uciekały mu. Po chwili cały dom już nie spał, a z pokoju wyszła Gemma
-Ciszej bądźcie! Ja chcę spać -i zatrzasnęła drzwi
Harry po kilku minutach biegania złapał obie dziewczyny
-Mówiłem, że was złapię. I teraz nie puszczę -uśmiechnął się
-Musimy jechać na policję dzisiaj. A i tak nas wypuścisz, dzisiaj wracamy do mojego domu.
-Musimy?
-Tak, Kasiu. Już za dużo czasu zmarnowaliśmy Harremu
-No ej! Czy ja się skarżyłem? Nie, fajnie mieć w domu dwie dziewczyny
-Jesteś głupi
-I co? Głupota to skarb
-Jak tam chcesz.
-Róża,a pojedziemy na zakupy? Proszę
-No dobrze
-Harry, pojedziesz z nami?
-On nie....
-Oczywiście, w życiu nie przepuszczę okazji by podglądać jakieś dziewczyny
W tym samym czasie
Obserwowanie domu tego dupka była nudnym jak i ciekawym zajęciem. Dowiedział się, że ta sama kobieta, która go widziała codziennie o 930 wynosi śmieci. Może los mu powie kiedyś, że ma ją zabić? Może. Zaobserwował też, że inna dziewczyna z fioletowymi włosami koło południa często wychodzi do ogrodu. Ciekawe i przydatne informacje. Los również wybrał mu nową ofiarę. Trzeba było tylko poczekać chwilę, aż i czas zgra się z losem i gotowe. Policja nadal nie wpadła na jego trop. Jego dobra passa trwała. Mrs. stwierdziła, że jest dobrym podwładnym i zaufała mu na tyle, żeby dać mu znak charakterystyczny. Od teraz to również on będzie losem i przy każdej ofierze będzie zostawiał karteczkę z podpisem 'Będziesz następny'. W ten sposób los będzie również zależny od niego. A w jaki sposób będzie wiedział kto dostał karteczkę? Wpadł na genialny pomysł razem z nową znajomą Mercy. Będzie podrzucał ofiary pod drzwi kolejnych ofiar. Genialne, jak uznał. A Mercy? Była dłużej od niego na stronie i widziała dużo. Przydatna. Tak więc zaczął zawierać znajomości z osobami przydatnymi. Bo przecież po co osoby, które są kompletnie nie przydatne? Mogą jeszcze narobić niepotrzebnych szkód. A tego nie potrzebował. Dalej obserwował dom tego palanta. Akurat wyszły z niego trzy kobiety, a raczej kobieta i dwie dziewczyny. Jego selekcja postępowała dalej. Zaraz... przecież to ta sama kobieta, która go widziała. Jedną z dziewczyn też kojarzył, ale nie wiedział skąd. Postanowił, że będzie je śledził. Dojechał za nimi na..... posterunek policji. Chyba jednak trzeba było wtedy ją zabić, po prostu kulka w łeb i po krzyku. Ale czy wtedy miałby tą samą satysfakcję? No cóż, jeszcze nie jest za późno, żeby ją zabić, ale nie teraz. Teraz jest umówiony z czasem i losem przy drodze.....
***
Harry obawiał się czy nagle nie pojawią się fanki, lecz było spokojnie. Może z trzy podeszły i poprosiły o autograf. Żadnych pisków, krzyków. Normalnie wolność, nie możliwa wolność. Dodatkowo mógł spędzić trochę czasu wygłupiając się. Dla Taylor był normalnym chłopakiem, z którym mogła normalnie porozmawiać. Doszedł też do wniosku, że za dużo używa słowa normalnie. W praktycznie każdym jego zdaniu występuje to słowo. Kate była nieco trudniejsza, bo cały czas zachwycała się nim, ale na szczęście, gdy obiecał jej, że zapozna ją z resztą chłopaków to stała się grzeczna jak aniołek. Była zdecydowanie prostsza do rozgryzienia niż siostra. Chciał wypytać ją czemu przyleciała aż tu z swojego kraju, lecz wiedział, że to jeszcze nie ta chwila. Stała się dla niego jak przyjaciółka. Czyli miał już dwie przyjaciółki. Nie dawała mu jednak spokoju sprawa z Ericiem. Dziwny człowiek. I co go przywiało aż tu? Aż do Holmes Chapel. Przecież z Londynu tu są 184 mile, więc całkiem sporo. A jeśli wyruszał z Bournemouth to 223,5 mil. Może był przewrażliwiony? Może Eric jest teraz z rodziną? Szli akurat w drodze na parking, gdy zauważył mężczyznę w czarnej kurtce. Dał by sobie rękę uciąć, że to Eric. Jest jedyny sposób by to sprawdzić
-Eric? -zawołał
Mężczyzna odwrócił się i już miał pewność. To był on
-Eric, cześć. Co robisz w Holmes Chapel?
-Po prostu nie mogłem wysiedzieć w akademiku, po tym co się stało i wsiadłem w pierwszy lepszy samolot nie patrząc gdzie leci i jestem
Wiedział, że kłamie
-A ty?
-Przecież tu mieszkam
-A tak, przepraszam, ale muszę już lecieć. Trzymaj się
Nim zdążył się odezwać Eric zniknął w tłumie
-Kto to był?
-To był Eric. Wracamy do domu. Potrzebujecie ochrony
-Nie, Kasia w tej sytuacji wraca do domu
-Ale!
-Żadnych ale młoda. Wolę żebyś była bezpieczna
-Może ty też polecisz?
-Nie, ja zostaję.
-Ale...

-Żadnych ale, Harry. Ten gościu zaatakował również mnie więc teraz to również moja sprawa.

1 komentarz: