Harry obudził się rano a
obok niego nie było Taylor. Nie rozglądał się zbytnio, po prostu
uznał, że poszła gdzieś. I wtedy w jego głowie narodził się
strach, czy czasami jej nie uraził
-A jeżeli ją uraziłem?
-spytał sam siebie, jak sądził nie oczekując odpowiedzi
-Nie uraziłeś – usłyszał
głos dziewczyny
Dopiero teraz zauważył, że
leży obok, przytulona do niego. Serce zaczęło mu szybciej bić.
Tak wczoraj chciał ją przytulić, a dzisiaj miał ją w swoich
ramionach.
-Zasnąłeś wczoraj i mnie
nie chciałeś wypuścić, więc zostałam
-Widocznie tylko udawałem,
że spałem
-Tak tak, i mruczałeś gdy
chciałam się wymknąć z twoich objęć 'Mamusiu, jeszcze 5 minut'
-Nie mruczałem
-Jesteś pewien? -uniosła
brew
Nic nie odpowiedział, tylko
bardziej ją do siebie przyciągnął i wtedy do pokoju wpadła Kate
-Róża, jak ja Ci
zazdroszczę. Jak ja bym chciała być na twoim miejscu -rozmarzyła
się dziewczyna
-To go bierz -druga z sióstr
wymknęła się z ramion chłopaka
-No ej! Zostałem sam
-Trudno, życie -wzruszyła
ramionami brunetka
-O, wy! I tak was złapię i
nie wypuszczę
Zaczął je gonić a te
piszcząc uciekały mu. Po chwili cały dom już nie spał, a z
pokoju wyszła Gemma
-Ciszej bądźcie! Ja chcę
spać -i zatrzasnęła drzwi
Harry po kilku minutach
biegania złapał obie dziewczyny
-Mówiłem, że was złapię.
I teraz nie puszczę -uśmiechnął się
-Musimy jechać na policję
dzisiaj. A i tak nas wypuścisz, dzisiaj wracamy do mojego domu.
-Musimy?
-Tak, Kasiu. Już za dużo
czasu zmarnowaliśmy Harremu
-No ej! Czy ja się
skarżyłem? Nie, fajnie mieć w domu dwie dziewczyny
-Jesteś głupi
-I co? Głupota to skarb
-Jak tam chcesz.
-Róża,a pojedziemy na
zakupy? Proszę
-No dobrze
-Harry, pojedziesz z nami?
-On nie....
-Oczywiście, w życiu nie
przepuszczę okazji by podglądać jakieś dziewczyny
W tym samym czasie
Obserwowanie domu tego dupka
była nudnym jak i ciekawym zajęciem. Dowiedział się, że ta sama
kobieta, która go widziała codziennie o 930 wynosi
śmieci. Może los mu powie kiedyś, że ma ją zabić? Może.
Zaobserwował też, że inna dziewczyna z fioletowymi włosami koło
południa często wychodzi do ogrodu. Ciekawe i przydatne informacje.
Los również wybrał mu nową ofiarę. Trzeba było tylko poczekać
chwilę, aż i czas zgra się z losem i gotowe. Policja nadal nie
wpadła na jego trop. Jego dobra passa trwała. Mrs. stwierdziła, że
jest dobrym podwładnym i zaufała mu na tyle, żeby dać mu znak
charakterystyczny. Od teraz to również on będzie losem i przy
każdej ofierze będzie zostawiał karteczkę z podpisem 'Będziesz
następny'. W ten sposób los będzie również zależny od niego. A
w jaki sposób będzie wiedział kto dostał karteczkę? Wpadł na
genialny pomysł razem z nową znajomą Mercy. Będzie podrzucał
ofiary pod drzwi kolejnych ofiar. Genialne, jak uznał. A Mercy? Była
dłużej od niego na stronie i widziała dużo. Przydatna. Tak więc
zaczął zawierać znajomości z osobami przydatnymi. Bo przecież po
co osoby, które są kompletnie nie przydatne? Mogą jeszcze narobić
niepotrzebnych szkód. A tego nie potrzebował. Dalej obserwował dom
tego palanta. Akurat wyszły z niego trzy kobiety, a raczej kobieta i
dwie dziewczyny. Jego selekcja postępowała dalej. Zaraz... przecież
to ta sama kobieta, która go widziała. Jedną z dziewczyn też
kojarzył, ale nie wiedział skąd. Postanowił, że będzie je
śledził. Dojechał za nimi na..... posterunek policji. Chyba jednak
trzeba było wtedy ją zabić, po prostu kulka w łeb i po krzyku.
Ale czy wtedy miałby tą samą satysfakcję? No cóż, jeszcze nie
jest za późno, żeby ją zabić, ale nie teraz. Teraz jest umówiony
z czasem i losem przy drodze.....
***
Harry obawiał się czy
nagle nie pojawią się fanki, lecz było spokojnie. Może z trzy
podeszły i poprosiły o autograf. Żadnych pisków, krzyków.
Normalnie wolność, nie możliwa wolność. Dodatkowo mógł spędzić
trochę czasu wygłupiając się. Dla Taylor był normalnym
chłopakiem, z którym mogła normalnie porozmawiać. Doszedł też
do wniosku, że za dużo używa słowa normalnie. W praktycznie
każdym jego zdaniu występuje to słowo. Kate była nieco
trudniejsza, bo cały czas zachwycała się nim, ale na szczęście,
gdy obiecał jej, że zapozna ją z resztą chłopaków to stała
się grzeczna jak aniołek. Była zdecydowanie prostsza do
rozgryzienia niż siostra. Chciał wypytać ją czemu przyleciała aż
tu z swojego kraju, lecz wiedział, że to jeszcze nie ta chwila.
Stała się dla niego jak przyjaciółka. Czyli miał już dwie
przyjaciółki. Nie dawała mu jednak spokoju sprawa z Ericiem.
Dziwny człowiek. I co go przywiało aż tu? Aż do Holmes Chapel.
Przecież z Londynu tu są 184 mile, więc całkiem sporo. A jeśli
wyruszał z Bournemouth to 223,5 mil. Może był przewrażliwiony?
Może Eric jest teraz z rodziną? Szli akurat w drodze na parking,
gdy zauważył mężczyznę w czarnej kurtce. Dał by sobie rękę
uciąć, że to Eric. Jest jedyny sposób by to sprawdzić
-Eric? -zawołał
Mężczyzna odwrócił się
i już miał pewność. To był on
-Eric, cześć. Co robisz w
Holmes Chapel?
-Po prostu nie mogłem
wysiedzieć w akademiku, po tym co się stało i wsiadłem w pierwszy
lepszy samolot nie patrząc gdzie leci i jestem
Wiedział, że kłamie
-A ty?
-Przecież tu mieszkam
-A tak, przepraszam, ale
muszę już lecieć. Trzymaj się
Nim zdążył się odezwać
Eric zniknął w tłumie
-Kto to był?
-To był Eric. Wracamy do
domu. Potrzebujecie ochrony
-Nie, Kasia w tej sytuacji
wraca do domu
-Ale!
-Żadnych ale młoda. Wolę
żebyś była bezpieczna
-Może ty też polecisz?
-Nie, ja zostaję.
-Ale...
-Żadnych ale, Harry. Ten
gościu zaatakował również mnie więc teraz to również moja
sprawa.
Uch -,-
OdpowiedzUsuń