niedziela, 13 marca 2016

Harry Ochroniarz




Kilka dni później
Był strasznie wściekły, że to zadanie, ta jedna głowa tyle się przedłuża. Przecież w innych przypadkach nie miał takiego problemu. Z Glorią, Jess, nawet z Simonem poszło mu tak łatwo, a tu nagle pojawiły się komplikacje. No cóż, bywa. Jednak dzisiaj ta mała siostrunia tego kretyna musiała spotkać się z jego nożami, o tak. Brakowało mu adrenaliny, brakowało mu tego nieziemskiego uczucia, towarzyszącego kiedy ofiara wydawała ostatni jęk. Dzisiaj musi ją zabić a może i tego kretyna, który ostatnio przyszedł do niej? Hm ..... więcej adrenaliny, więcej ofiar, więcej w oczach Mrs. Dzisiaj to jest ten dzień
W tym samym czasie
Harry wstał, gdy wydawało mu się, że reszta domowników już jest na nogach. Usiadł i potarł obolały kark, no tak spanie na kanapie nie było najlepszą rzeczą. Przeciągnął się i udał na piętro do swojego pokoju, teoretycznie swojego, gdyż teraz mieszkała tam Taylor. Gdy był już na piętrze zobaczył, że z pokoju Gemmy wychodzi Liam. Ten go nie zauważył i chciał iść dalej
-Ejj! -Harry go szturchnął
-Stary, o co Ci chodzi?
-Co ty robiłeś tam, do kurwy nędzy! -wysyczał
-Aaaaa, o to Ci chodzi
-Nie, o kurwa wróżkę zębuszkę
-No spokojnie, spokojnie. Gemmie wczoraj chyba coś się przyśniło, nie chciała Cię budzić a gdy wracała to spotkała mnie, więc zostałem z nią, by się nie bała
-Nie kłam!
-Nie kłamie, spytaj się jej -wskazał na wychodzącą z pokoju Gemmę
-On mówi prawdę, braciszku. Nie musisz się martwić
-Mogłaś mnie obudzić
-Nie, ty i tak mało śpisz
-No, dobra, powiedzmy, że wierzę w to, ale czemu masz jego bluzę na sobie?
-Po pierwsze zrobiło się zimno a moja szafa skrzypi i nie chciałam was budzić, a Liam kazał mi wziąć swoją a po drugie; ja Ci nie robię scen gdy Taylor chodzi w twojej koszulce
-No dobra dobra, tylko odważ mi się ją tknąć a nafaszeruje cię tymi twoimi żółwiami od drugiej strony
-Oj Harry, Harry. Skoro jesteś taki spostrzegawczy i do przodu zauważyłeś, ze lodówka świeci pustkami? Jadę na zakupy
-Jadę z tobą
-No dobra dobra, za pięć minut masz być gotowy, bo nie zamierzam na Ciebie czekać
Harry skinął głową i wszedł do pokoju. Zastanawiał się o jakiej koszulce mówiła Gemma, ale nie było to najważniejsze. Najważniejsze było zapewnienie wszystkim bezpieczeństwa.
Nie chciał obudzić Tay, więc jak najciszej umiejąc starał się wziąć nowe ciuchy. Przed wyjściem spojrzał na łóżko i zrozumiał. Taylor spała bardzo słodko w jego koszulce z Rolling Stones, która ledwo zakrywała jej pupe. Musiał przyznać, że wyglądała nieziemsko i strasznie kusząco. Czyli również była kusicielką, może nie podświadomie ale była.
-Przestań gapić się na mój tyłek!
To sprowadziło go z zakątków nigdy nieposkromionej wyobraźni na ziemię
-Ja wcale nie ....
-Właśnie widzę, jak wlepiasz swój wzrok w mój tyłek
-No dobra, spojrzałem, ale to nie jest chyba złe
-Harry! Gapisz się na mój tyłek!!!
-Ojejku, nie masz powodu do wstydu. Jedziemy z Gemm do sklepy, chcesz coś?
-Wiem, że Niall chciał Nados i jakieś chipsy i czekoladę i coś tam jeszcze. Jadę z wami
-Nie ma mowy!
-To przejdę się na pieszo
-Ehhh, no dobrze, ale pośpiesz się
-To wyjdź
-Co?
-Przecież nie będę się rozbierała przy tobie, chyba śnisz
-Ehhh, nowa fantazja do snucia
-Uważaj bo dostaniesz tak, że zapomnisz jak się nazywasz
Wyszedł bez słowa i poszedł do łazienki. No tak, Taylor była zadziwiająca; lecz miała rację, nieco przesadził gapiąc się na jej cudowny tyłeczek... Boże o czym on myślał! O pupie swojej przyjaciółki, zresztą bardzo pięknej. Sam siebie spoliczkował
-Przestań debilu! To twoja przyjaciółka!
*
Tym razem nie miał tyle szczęścia i prawie co chwilę jakaś fanka z piskiem podchodziła i prosiła o autograf. No tak, cena sławy. Z uśmiechem pozując do kolejnego zdjęcia ukradkiem rozglądał się za kimś podejrzanym.
W tym samym czasie
Zauważył, że ten cały Styles, jego siostrunia i jeszcze jakaś dziewczyna wychodzą z domu i gdzieś jadą, więc pojechał za nimi. Jak się okazało do sklepu, idealnie. Teraz poczeka aż los spiknie się z czasem i zabije tą całą Gemmę. A Harry? Będzie tego świadkiem i od razu znajdzie ciało. Genialne, nie prawda?! Może by tak pchnąć ukradkiem regał?
W tym samym czasie

Wszystko co mieli na liście było już prawie w ich koszyku i pomału zbliżali się do kasy. Większość fanek już tylko robiła za paparazzie, lecz i to stawało się nie do zniesienia. Jednak i tak często się wygłupiał, próbując rozbawić Gemmę i pogniewaną od rana jeszcze Taylor. Teraz Gemma chciała jeszcze iść coś wziąć z jednego regału. Uparła się, że pójdzie sama, lecz Harry postanowił, że będą na wszelki za nią. Obserwował jak bierze coś z regału i idzie krok dalej, po czym jego obawy wzbudził właśnie regał, który delikatnie się ruszył. Najpierw myślał, ze się przewidział, lecz po chwili regał zrobił to samo. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył zakapturzoną postać koło niego i w ułamku sekundy zrozumiał, że jego siostrze grozi wielkie niebezpieczeństwo. Kiedy regał trzeci raz się ruszył, tylko teraz znacznie mocniej ruszył biegiem w tamtym kierunku i wtedy regał bardzo mocno się zachwiał jakby miał się przewrócił. Chwycił Gemm i pchnął do przody, ochraniając przed upadkiem, sam przewracając się i wtedy regał się przewrócił upadając na jego jedną nogę. Syknął z bólu i usłyszał tylko : 'Boże Harry'........

niedziela, 6 marca 2016

Druga wiadomość


Harry był nieco spokojniejszy, od kiedy Gemma zgodziła się by wszędzie chodził z nią ochroniarz, jednak nadal był w nim niepokój. Coraz częściej zastanawiał się czy to nie Eric stoi za tym wszystkim, zawsze był jakiś pokręcony, a takie coś mogła zrobić tylko chora osoba. Czuł się nadal winny za śmierć Simona, to był taki dobry człowiek. Zawsze pogodny, miły. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości, że już nigdy nie zostanie przez niego ogranym w szachy, nazwany 'synem', nigdy go nie zobaczy. To było straszne. Jak i śmierć Jess. Czemu akurat oni? Oddałby wszystko by nie zginęli, nawet własne życie. Na szczęście menadżer jakoś przesunął terminy, w sumie nie miał wyjścia. Bał się również o chłopaków, przecież ściągając ich tu, również mógł ich narazić na niebezpieczeństwo. A tego nie chciał. Nie chciał stracić kolejnej bliskiej mu osoby. Jego rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi
-Proszę
-Harry, nie przeszkadzam Ci? -po pokoju weszła Gemma
-Nie, wchodź śmiało. Co się stało?
-Myślę, że nie powinieneś tak się zamartwiać mną. Dam sobie radę
-Słyszysz co mówisz? Jak mam się tobą nie zamartwiać? Jesteś moją siostrą, nie chcę Cię stracić
Spojrzał na nią i zobaczył na jej policzku łzę.
-Nie musisz się bać
-Nie boję się, Harry
-Właśnie widzę -przytulił ją – Obiecuję, że nic Ci się nie stanie
-Harry... dziękuję
*
Harry pomyślał, że dobrze by wszystkim zrobił wieczorny maraton filmów. I w ten sposób również miałby wszystkich na oku. Nie mówiąc nikomu o tym co zamierza zamówił kilka pizz a resztę przygotował sam. Cały czas miał nieodparte wrażenie, że ktoś go obserwuje. Po kolejnym rozejrzeniu się wokoło uznał, że chyba na prawdę popada w jakąś paranoję. Gdy już wszystko miał przygotowane, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć i z zadowoleniem stwierdził, że pizze przywiozła kobieta. I to drobna, a drobne kobiety, które piszczą na jego widok raczej nie mordują jego najbliższych. Poszedł do siebie po kilka wybranych filmów i gdy wrócił zastał Nialla już w salonie
-Nie mówiłeś, że zamawiasz pizze -powiedział wpatrując się w kartony
-Lepiej idź zawołaj wszystkich a nie ślinisz się na widok jej
-Ale dostanę kawałek?
Pokiwał twierdząco głową z rozbawieniem. To był cały Niall, tylko jedzenie go interesowało. Chociaż zastanawiające było, że tyle je a nadal jest chudy jak patyk. Chwilę później w salonie byli już wszyscy domownicy
-A więc, pomyślałem, że dobrze nam zrobi maraton filmów. Wybrałem kilka z moich ulubionych
-Harry, będziemy oglądać This is us, serio?-spytał unosząc brew Liam
-Tak
-Tak strasznie lubić oglądać swój tyłek?
-A masz coś do mojego tyłka? Ja uważam, że jest Perf-ect
Wszyscy się roześmiali
-No co? Nie jest idealny?
-No już ty nasz narcyzie, włącz cokolwiek
Włączył pierwszy film po czym usiadł koło Taylor.
W tym samym czasie
Cały czas obserwował dom Harrego, widział jak się krząta po kuchni a później po salonie. No cóż, taki gwiazdor a przez jego okna wszystko widać. Wszystko można zaobserwować jeśli się chce. A on chciał i to bardzo. Przecież informacji nigdy nie za dużo. Informacje zawsze są przydatne, wszelkie informacje. W ten sposób mógł się lepiej przygotować. I to o wiele lepiej. Widział jak jakaś kobieta przynosi mu pizze, a później, zebranych w salonie ludzi. Z jego obliczeń byli tam wszyscy. A nawet nadwyżka w postaci członków tego całego zespołu. Hm... przeszło mu przez głowę, że mógłby urządzić sobie kolejną rzeź. Przecież on miał broń i to dużo broni a oni? Oni nie mieli nic. Lecz czy wtedy baliby się go tak jak on tego chce? By każdy najmniejszy dźwięk sprawiał, że podskoczą w miejscu i będą drżeć ze strachu. Ze strachu przed nim. Tego chciał, chciał się żywić ich strachem. Z uśmiechem stwierdził, że do jego kolekcji dołączyły pięknie, czarne jak węgiel oczy. Wręcz hipnotyzujące. I takie niewinne, przeciwnie do niego. On był bestią, diabłem wcielonym. Był sobą. Spojrzał na zegarek; dochodziła 22.
-Jeszcze trochę -powiedział sam do siebie
Zamierzał koło północy podrzucić drugą wiadomość pod drzwi. Miała dać jasno do zrozumienia, że on może zrobić wszystko co zamierza. Sprawić by jeszcze bardziej się bali. Pokazać jak silny jest. Bo przecież był silny. Był bestią. Dla zabicia czasu poszedł doostrzyć swoje noże. Ich też miał całkiem niezłą kolekcję. Duże, małe, do polowań, z nieco zagiętym końcem, poszarpane. Wyobraził sobie, że tym najbardziej zaostrzonym rozszarpuje ofiarę, tak jak wilk. Jednak było coś czego nie lubił, widoku krwi na swoich dłoniach. Śmieszne, przecież mordercy nie boją się niczego. A może boją? Nie chciał zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo po co. Nie ważne czy się boją czy nie, ważne, że to oni zbudzają strach.
A jego z pewnością się bali, przecież był mordercą.
W tym samym czasie
Harry włączył kolejny film, tym razem horror. Ku jego rozbawieniu nie zadowolonymi z wyboru ukazały się Tay, Gemma i co go najbardziej rozśmieszyło Niall. Przecież to zwykle dziewczyny drą się w niebo głosy. No cóż, widocznie mylił się
-Harry, zabiję Cię -spiorunowała go spojrzeniem Taylor
-No co? -zrobił minę aniołka -to tylko film
-Nie zbyt lubię horrory
-Jak będziesz się bała możesz się do mnie przytulić -rozłożył ramiona
-Nie, dzięki. To, że nie przepadam za horrorami, nie oznacza, że jestem słaba
-Ja tego nie powiedziałem
Znowu spiorunowała go wzrokiem po czym zaczęła oglądać rozpoczynający się horror. Rozejrzał się i stwierdził, że tak mogłoby zostać. Wolność, swoboda, lecz doskwierał mu brak fanów. Mimo, że nie raz byli hm.... nieco szurnięci za nic w świecie by ich nie oddał. To im zawdzięcza przecież wszystko co ma, co razem mają.
Nim się obejrzał była już połowa filmu, podczas którego oczywiście nie obyło się od pisków i krzyków. Spojrzał w stronę chłopaków i zobaczył najśmieszniejszą scenę świata. Z jednej strony do Liama tulił się Niall, a z drugiej.... Gemma. Nie ukrywał, że nieco go to zdenerwowało, lecz wolał, gdy Gemm tuli się do jego kolegi niż do tego całego Albinniego. Coś nie wydawał mu się wystarczająco dobry dla jego siostrzyczki. Ale z drugiej strony nie pozwoli by którykolwiek z jego kolegów zbliżył się do Gemmy.
-Daj spokój, Liam nie jest zły
Czyżby Tay czytała w jego myślach?
-A co ty byś powiedziała widząc w tej sytuacji Kate?
-Em... Liam nie miałby głowy
-No widzisz
Przerwał im dzwonek do drzwi. Nim zdążył zareagować Gemm poszła otworzyć, pobiegł za nią i zaniemówił. Znowu przed drzwiami leżał trup, tylko teraz ciało było bardziej zmasakrowane. Jego siostra zaczęła szlochać.

-Weź ją ktoś do cholery stąd!

sobota, 27 lutego 2016

*Już nie długo*


Wsłuchiwał się w dźwięk kapiącej krwi. Bardzo relaksujący dźwięk. Duża kropla spadała za małą kroplą i tak na przemian, tworząc na podłodze całkiem ładniutki obrazek. Wziął z domu Jessicy jedno większe płótno i położył na podłodze. Później znalazł ofiarę a reszta jakoś sama się potoczyła. Ważne, że teraz krew spływała prosto na płótno, które stanie się obrazem wysłanym do tego dupka z napisem 'You kill this people'. Pięknie to sobie zaplanował. Podniecał go jego strach. To, że od dwóch dni siedział zamknięty w domu. Że trząsł się ze strachu przed nim. Przed bestią jaką się stał. Patrzył z uśmieszkiem na umierającą ofiarę. Musiała strasznie cierpieć pewnie. Killka średnio głębokich ran, nie śmiertelnych lecz sprawiających powolne wykrwawianie. A co z tym szło? Wiele godzin cierpienia. Dziewczyna już nie krzyczała tylko cicho szlochała, widocznie zdała sobie sprawę z tego, że nic ani nikt jej nie pomoże. Wisiała przygwożdżona nożami do desek. Noże były zbite w jej drobne, małe rączki i z tych ran również spływała krew. Ciemnoczerwona krew. Z ran na szyi, ramion i nóg spływała jaśniejsza krew. Wszystko spowodowane nożem, który perfekcyjnie oddawał wszystko co chciał. Nie które rany były większe inne były mniejsze, lecz każda bolesna. Świadczyły o tym krzyki wydobywające się początkowo z ust dziewczyny. Z czerwonych i nieco popękanych ust fioletowo włosej. Już drugą godzinę obserwował jak się wykrwawia, jak cierpi. Musiał przyznać, że dawało to niezłego kopa. Trochę jednak znudził go ten widok i postanowił jeszcze bardziej się zabawić. Podszedł do niej zdecydowanym krokiem, obracając w dłoni nóż. Nie patrzyła na niego, swój wzrok miała skierowany w płótno. Lekceważyła go, co strasznie go zdenerwowało. Chwycił brutalnie jej podbródek i uniósł tak by była zmuszona na niego spojrzeć. Nic nie powiedziała, kolejny raz.
-Wiesz, chciałbym zostać chirurgiem plastycznym, może będziesz ochotniczką, co złotko?
Odpowiedział mu tylko strach w jej oczach. Widział jak przełyka ślinę nic nie mówiąc. Chwycił mocniej jej twarz i zaczął jechać ostrzem noża od prawego kącika jej ust aż do kości jarzmowej. Następnie zdecydowanych ruchem rozciągnął skórę w tym miejscu powodując, że rana stała się większa i obficiej krwawiła. Po minie ofiary zrozumiał, że tłumi w sobie krzyk. To samo zrobił z lewym policzkiem.
-Nadal nic nie powiesz?
Przyłożył czubek noża do jednej z ran na policzku i okręcił jakby chciał wywiercić w tym miejscu dziurę. Wiedział, że jakby użył więcej siły łatwo przedarłby ostatnie warstwy dzielące to miejsce od wewnętrznej policzka. Ona znowu nic nie powiedziała, tylko po jej policzkach zaczęły spływać krwawe łzy. Podszedł więc do stoliczka i odłożył nóż. Usłyszał ciche wypuszczenie powietrza, jakby na znak ulgi. Schował za plecami inny i znowu do niej podszedł
-Biedna jesteś. Ale nie posłuszna. Nic nie mówisz, a ja chciałbym porozmawiać. Powiesz coś?
Cisza. Słychać było tylko spadanie krwi na płótno i tylko to.
-No dobrze. Więc skoro nic nie chcesz mówić -chwycił ostro jej buzię i otworzył usta -To chyba język nie będzie Ci potrzebny
Roześmiał się, widząc przerażenie malujące się na jej bladej, twarzyczce pokrytej krwią. Starała się schować język jednak wyciągnął go i odciął nożem, który miał schowany za plecami. Wtedy z jej ust wydobył się niemy krzyk.
-Widzisz, trzeba było ze mną rozmawiać -wzruszył ramionami -Lecz to był twój wybór
Wrócił na swoje poprzednie miejsce i obserwował jak z jej ust wypływa krew, dusiła się nią przez kilka chwil. Starała przy tym wyrwać, lecz jej drobne ciałko było już zbyt wykończone i chwilę później przestała się ruszać. Postanowił dać ostatnim kropelką krwi spokojnie wypłynąć i skapnąć na płótno i wyszedł z pomieszczenia.
Poszedł do łazienki i zdjął białe rękawiczki, ubrudzone jej krwią. Próbował sobie przypomnieć jak się nazywała, lecz za nic nie mógł. Po wytarciu rąk, chwycił białą teczuszkę w której przechowywał dane ofiar. Może nie zbyt szczegółowe, bo miał je głównie z portali społecznościowych owych, lecz lepsze to niż nic przecież. Od razu znalazł tą dziewczynę.
-Ah tak, miałaś na imię. Jak mogłem zapomnieć -zaśmiał się i wziąwszy sprzęt po który przyszedł udał się do pokoju obok.
Zabrał się za jej oczy. Nie mógł za nic odpuścić sobie jednej pary pięknych piwnych oczu. Piwne oczy były prześliczne. Jego kolekcja stopniowo się powiększała. Zastanawiał się co będzie dalej kolekcjonował po skończonej misji, zakręcając słoik. Znowu oczy? Nie, po co mu tyle par tych samych kolorów oczu. To bez sensu. Ta misja miała się właśnie odznaczać pięknymi oczami. Lilian miała piękne oczy, które teraz były tylko dla niego. Może później będzie kolekcjonował paliczki? Tak odbierane jeszcze żywym ofiarą? Dużo bólu, dużo krwi, dużo adrenaliny. Lecz ryzykowne. Musi nad tym pomyśleć. Gdy skończył zdjął bezwładne ciało i położył koło krzesła. Podniósł płótno i z zadowoleniem uznał, że mógłby zostać malarzem. Oczywiście malarzem bestią. Przecież to nią był. Nie był już głupim studentem, był mądrą bestią. Krwiożerczą bestią. Był w końcu sobą. Bo czy nie tym trzeba być? Nigdy w życiu nie mógł robić tego co chce, ani kiedy chce. Studia to był jego pomysł i w sumie bardzo dobry pomysł, gdyż dzięki temu odkrył w sobie bestię. A raczej obudził w sobie bestię. Jedno dobro płynące z tego dupka. Wziął nóż i rozciął delikatnie płótno tworząc napis 'You kill this people'. Chciał wzbudzić w nim jeszcze większe poczucie winy, by czuł się winny i z jeszcze większą łatwością wpadł w jego sidła. Był godnym przeciwnikiem, w końcu też ćwiczył i podczas walki mogłoby się zdarzyć coś interesującego. Mogłoby, lecz to on będzie miał broń i to on będzie ustalał zasady. A On będzie tylko marionetką w jego grze. Nędzną marionetką. A to on będzie pociągał za sznurki. Zostawił płótno by wyschło dobrze za nim dostarczy je do odbiorcy i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usiadł do komputera i już chciał się zalogować na stronę, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał jeszcze raz czy wszystkie drzwi są zakluczone, schował broń do spodni i poszedł otworzyć. Zobaczył jakiegoś faceta, ubranego na czarno. Jego wyraz twarzy ukazywał, że raczej nie jest sąsiadem
-Bestia?
-Z kim mam przyjemność rozmawiać? -chwycił pistolet za plecami
-Jestem od Mrs. miałem Ci przekazać to -podał mu paczkę
-Dziękuję,przekaż Mrs. że już nie długo a moja misja będzie wykonana. A teraz wybacz, ofiara czeka
-Dobrze,powodzenia
Zamknął drzwi i poszedł otworzyć paczkę. Znalazł tam jakieś proszki, dwa noże i .... czarną maskę. Miała na wewnętrznej stronie wypisane 'Bestia'. Uśmiechnął się sam do siebie. Widocznie nie jest już malutki w stosunku do pozostałych na stronie. Maskę dostawała osoba poważana, zazwyczaj nie było dwóch o tym samym kolorze.
-Black Mask, interesujące
Znowu przerwał mu dzwonek do drzwi. Zirytowany poszedł otworzyć, tym razem nie był to żaden mężczyzna, tylko małą dziewczynka. Miała na oko 12 lat. Dwa długie warkocze, piegi na policzkach i była ubrana w biały płaszczyk, którego odcień prawie dorównywał z kolorem jej skóry. Największą uwagę przykuły jej oczy; były czarne jak węgiel. Zapragnął je mieć
-Dzień dobry, czy chciałby pan wspomóc nasz chór?
Uśmiechnął się, a mała w ogóle nie podejrzewała nic

-Z chęcią aniołku, wejdź proszę...........

środa, 17 lutego 2016

Tylko nie ona



Z dedykacją dla wszystkich czytelników
Harry wstał następnego dnia pierwszy i postanowił zrobić jajecznicę. Jak najciszej umiał zaczął przygotowywać wybraną potrawę. Wbił kilka jajek na patelnię i odwrócił się zaledwie na kilka chwil gdy poczuł, że coś się pali. Szybko zdjął patelnię z gazu i przeklął pod nosem
-A tak podobno dobrze gotujesz
-Taylor, przestraszyłaś mnie
-Dobre sobie, jak można spalić jajecznicę
-Skąd ty wiesz?
-Widzę, mam oczy. Daj pomogę Ci -wzięła od niego patelnię, którą właśnie wziął
Nie mógł się jej nadziwić. Była taka... inna. Uśmiechnął się
-Nad czym dumasz, Styles?
-Nad tobą
-Nad mną? Co we mnie jest interesującego?
-Raz ciskasz ogniem, za chwilę jesteś jak baranek. Twoje oczy w jednej chwili płoną ogniem by w następnej opatrywać rany. Potrafisz komuś dobitnie coś przekazać, urazić a chwilę później jesteś bardzo miła. Jesteś rozgniewana, by kilka minut później być nadzwyczaj spokojną. Gdy się uśmiechasz twoje oczy zdają się mówić jak bardzo jesteś szczęśliwa. Gdy się boisz zakładasz włosy za ucho, jakbyś chciała usłyszeć zbliżające się niebezpieczeństwo. Śmiejesz się tak prawdziwie
-Wow, Harry. Miło mi -zarumieniła się
-Jesteś zagadką
-Idź obudzić ich na śniadanie a nie mnie komplementuj
-Tak jest -zasalutował
-Ty też jesteś zagadką -powiedział, gdy wyszedł z kuchni
Gdy zdejmowała ostatnią porcję z patelni zadzwonił dzwonek. Poszła otworzyć i ujrzała nie zbyt wysoką blondynkę. Zaraz.... przecież to Taylor Swift!
-Dzień dobry
-Jest Harry?
-Tak. Harry, chodź na chwilkę ktoś do Ciebie
-Nie jestem ktosiem! Wiesz kim jestem?! Jestem Taylor Swift
-Miło mi, Róża Sprice.
Blondynka nie powiedziała nic. Nagle za Tay pojawił się Harry
-Taylor
-Harry, mi też miło Cię widzieć kochany
-Możesz przestać? To nie jest zabawne
-Oj, Harry. Nadal nic nie zrozumiałeś? Ja chcę do Ciebie wrócić
Tay zamurowało. Czy ... Nie to nie jest jej sprawa. Przecież są tylko przyjaciółmi, prawda?
-Taylor, a interesuje Cię moje zdanie? Mi odpowiada życie singla
-Ahh tak, bo możesz mieć takie jak ona? -wskazała na Tay
-Ona jest o niebo lepsza od Ciebie. A teraz wybacz, śpieszymy się.
-Ale Harry, nie zamykaj mi drzwi
-Wybacz, zamykam przed tobą swoje życie
Zamknął drzwi.
-Wszystko ok? -chwycił za ramie dziewczynę
-Tak, chyba tak
-Nie przejmuj się nią, ona jest ... jaka jest
Przyjrzał jej się; na jej twarzy malował się gniew.
-Dobrze -jej głos drżał- Przeproś wszystkich, chcę iść spać dalej
Wyminęła go i pospiesznie udała się na schody.
-Na pewno wszystko dobrze? -chwycił ją za nadgarstek
-Tak, jestem zmęczona
I znikła na schodach. Była zagadką. Strasznie trudną zagadką
W tym samym czasie
Nawet nie wpadł na to ile adrenaliny może dać mu ta rzeż, którą urządził. To było cudowne czucie kiedy stał a wokoło były ciała ochroniarzy. On sam został jedynie draśnięty kulą, więc praktycznie żadnych strat. Porwał Simona, wolał zostawić sobie go aż opadnie poprzednia adrenalina i nasycić się nową. Wyszukał w internecie gdzie mieszka jakiś lekarz i pojechał tam, zostawiając ofiarę w swoim domu bez szans na ucieczkę. Gdy lekarz już go opatrzył zabił i go. Mało adrenaliny, w końcu tylko mały strzał w głowę. Wrócił do siebie i postanowił jeszcze poczekać zanim zacznie się zabawa. Przecież i tak największą będzie miał w pojedynku z Harrym. Tak, chce się z nim zmierzyć, chociaż wiadomo, że on wygra. Może na dachu jakiegoś budynku a on ma broń i na dodatek jeszcze kogoś? Hm... interesująca wizja. Ale musiał ją dopracować. Poszedł sprawdzić jak tam jego ofiara. Jak się spodziewał staruszek znowu nie powiedział ani słowa. Wrócił więc do siebie i zaczął ostrzyć noże. Każde ostrze musi być perfekcyjnie ostre, by bez problemu wbiło się w ofiarę. Postanowił po skończonej pracy usiąść przy komputerze i sprawdzić swoje postępy w pracy. Zalogował się i przeglądał stronę. Zauważył, że awansował aż o dwie rangi. Było to dla niego wielkim sukcesem. Już chciał wylogować się, gdy zobaczył, że ktoś do niego dzwoni. Myślał, że się przewidział, gdy odczytał 'Mrs.' to było wręcz nie możliwe. Odebrał od razu
-Dzień dobry Mrs.
-Witam, Bestio
Bestia, jak to dumnie brzmi. Tak perfekcyjnie. Przyjrzał się i zauważył, że widać tylko cień osoby dzwoniącej.
-Dzwonię, gdyż jestem z Ciebie dumna
-To dla mnie zaszczyt
-A jednocześnie martwię się o czas zakończenia misji. Możesz mi podać jakiś termin? U mnie mogą być tylko osoby, które traktują to poważnie
-Oczywiście. Wedle moich obliczeń już za dwa tygodnie może być koniec, jeśli wszystko odbędzie się perfekcyjnie
-Aż dwa tygodnie? Nie uważasz, że to dużo?
-Rozumiem, lecz tyle potrzebuję by misja odbyła się najlepiej jak to możliwe.
-Dobrze więc, masz dwa tygodnie. Liczę na Ciebie, gdyż masz potencjał
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż rozmówczyni się rozłączyła. Spojrzał na godzinę i poszedł z nożem do ofiary
W tym samym czasie
Harry zapukał do pokoju, gdzie od rana siedziała Tay
-Proszę
Wszedł i usiadł na drugiej stronie łóżka
-Wszystko dobrze? Martwię się
-Nie musisz. Po prostu są chwile, gdy człowiek potrzebuje być sam ze swoimi myślami
-Mhm -przytulił ją
Tay już chciała coś powiedzieć, lecz przerwał jej krzyk Gemmy. Od razu pobiegli na dół i wtedy zobaczyli do ją tak przeraziło. Przy drzwiach leżało ciało Simona, ich przyjaciela Simona.
-Zabierz ją stąd -powiedział do Liama na co ten skinął głową a sam usiadł i schował twarz w dłoniach
-Policja już jedzie. Wszystko ok?
-Nic nie jest okej! Najpierw Jessica, teraz Simon a ja nie chcę stracić siostry! Ona dostała kartkę! Nie potrafiłem zadbać o bezpieczeństwo Jess, ani Simona; jestem do niczego!

-To nie prawda -spojrzała w ciemną ulicę nawet nie wiedząc, że są obserwowani.........  

niedziela, 14 lutego 2016

Schody


Cztery dni później
Taylor czuła się w domu Harrego już pewniej. To on kazał jej tu być, a raczej siłą zmusił. Stał się strasznie zaborczy, władczy i wszystko kontrolował. Absolutnie wszystko. Nawet zamknął Simona i jego żonę, Barbarę w domu a przed domem postawił ochroniarza. Jednocześnie obwiniał się o śmierć Jessicy, chociaż starała się mu udowodnić, że to nie jego wina. Teraz znowu był zamknięty u siebie. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, poszła otworzyć. To pewnie chłopacy z jego zespołu, którzy mieli dzisiaj przylecieć. Nie myliła się
-Cześć
-Cześć -odpowiedzieli chórem
-Wejdźcie proszę
Trzech chłopaków weszło a raczej wpadło do środka, gdyż próbowali wejść jednocześnie
-Harry jest u siebie i chyba nie ma dobrego humoru
-Od tego jest Niall -odezwał się Lou
-Sory, nie znam was -uniosła ręce w geście obronnym
-Ahh, okej to ja jestem właśnie Niall -odezwał się blondyn i jak zobaczyła najwidoczniej farbowany
-Ja jestem Liam
-A ja Louis
-Mhm, chyba skumałam. Ja jestem Taylor
-Ale nie Swift?
-Nie, nie Swift
Roześmiali się
-Właśnie chciałam iść robić coś do zjedzenia, jesteście głodni?
-Tak! Tak! Tak! Kocham Cię!
-A właśnie, chyba powinniśmy Ci go przedstawić jako największego łakomczucha. Uprzedzam on strasznie dużo je
-No ej! Mogę Ci pomóc?
-Tak, ale nie wyjadaj
Niall zrobił minę szczeniaczka
-Proszę
-To my idziemy do Harrego, nie będą Ci przeszkadzały walizki w przedpokoju?
-Nie, mogą stać
W tym samym czasie
Był jednocześnie zaskoczony jak i zdenerwowany faktem, że ofiara nie wychodziła z domu już czwarty dzień. To mu wszystko komplikowało i psuło szyki! A tak nie mogło być! Mrs. już się denerwowała, a on nie chciał zginąć z jej ręki bądź kogoś z najwyższej rangi. Chciał dokończyć swoją misję. Tak to była misja. Misja, którą sam stworzył. A ten cały Harry chciał ją zniszczyć. Nie dość, że Simon nie wychodził już któryś dzień a rolety były zasłonięte, to jeszcze przed domem stał ochroniarz a nocą dwóch. Trudno najwyżej trzeba będzie musiał jeszcze zabić ochroniarzy. To będzie ciekawe wyzwanie. Wyzwanie, które będzie musiał wygrać. Na razie musi cierpliwie czekać. Chociaż jest to nudne i cały czas się dłuży, musiał się tego nauczyć. Cierpliwości. Przypomniał sobie minę Harrego, gdy również zobaczył Jessicę. Była bezcenna i wynagradzała godziny czekania na ten jeden idealny moment, w którym mógł zabić ofiarę. Kolejną bardzo bliską osobę Harrego. Z Jessicą strzelał, nie wiedział do końca czy tak bardzo go urzeknie jej niebezpieczeństwo. Wiedział tylko, że była autorką kilku tekstów i chodziła z nim do szkoły. Szkoła.... miejsce spotkań. Lubił szkołę, do czasu, gdy Lilian spotkała tam Harrego. To sprawiło, że przestał lubić to miejsce. Przypominało o bólu, lecz i tak to było jedyne miejsce spotkań z Lil. Mógł wtedy zatracać się w jej oczach, teraz mógł to robić cały czas, wystarczy, że weźmie odpowiedni słoik. Do ostatniej zabawy uznawał je za najpiękniejszy okaz w kolekcji, ale po zdobyciu tych Jessicy, oczy Lil spadły na drugie miejsce. Oczy ostatniej były jakby dwukolorowe. Takie piękne. Tajemnicze. Idealne. Magiczne. Chyba w sumie jak ich właścicielka. Jej dom był zakręcony, chyba jak ona. Szkoda, że musieli się 'poznać' w takich warunkach, ale cóż. Mówi się trudno. W tym co robi nie ma miejsca na uczucia. Spojrzał znowu na dom i dostrzegł, że jedna z rolet się opuszcza a ochroniarze się zmieniają. Jest szansa. W końcu nie tak dawno chciał krwawą rzęź, więc czemu jej sobie nie urządzi? Z naładowanymi pistoletami poszedł i zaczął realizować swoje marzenia. Pełno krwi, krzyków, które były zagłuszane przez burzę, która akurat szalała. Los go kocha. Dodatkowo mężczyzna wyszedł chyba ze śmieciami, więc może go łatwo zabić. A później podrzucić siostrzyczce Harrego. 'Los mnie na serio musi kochać' pomyślał, idąc z nożem za Simonem po krwawych schodach
W tym samy czasie
Harry zszedł na dół gdy zrobiło się już nieco ciemno. Z tego co słyszał Taylor zrobiła kolację. Salon był pełen. Przy stole siedziała jego mama, ojczym, siostra, chłopcy i Tay. Podszedł do niej i pocałował w policzek
-Dziękuję
-Nie ma sprawy
-Wreszcie gospodarz zszedł! Powiedz mi, kochany kolego gdzie mamy spać, bo coś chyba licho z organizacją
Pokoje, spanie. Zapomniał o tym całkowicie. Przecież gdzieś musiał położyć chłopaków! I to najlepiej nie w jednym pokoju, bo chce jeszcze go później móc wykorzystać jakoś.
-Halo? Harry powiesz coś?
-Em... tak. Ja oddam sypialnie Taylor a Lou pójdzie do pokoju, gdzie ona spała. Jest jeszcze wolny, więc może go zająć Niall. A ja pójdę na kanapę do salonu
-A ja? -Liam dał o sobie znać
-A no tak, wybacz stary. Możesz iść do Lou lub Nialla, tylko nie rozwalcie nic, błagam
-No spoko, tylko lampa, szafa i okno
Pani Annie zbladła mina
-No żartuję proszę pani, będziemy grzeczni jak aniołki
-Mam nadzieje
-Dobra, skoro to ustalone to ja potrzebuje pomocy w zmywaniu
Zrobiło się strasznie cicho
-No jasne, jak jeść to wszyscy, jak zmywać to nikt -Tay udała obrażoną
-Ja Ci pomogę
-Harry dopiero wstałeś, powinieneś coś zjeść
-Zjem pomagając Ci
Po kilku minutach wszystko było w kuchni. Taylor zmywała a Harry wycierał naczynia
-Robisz to nie dokładnie
-Robisz to nie dokładnie
-Nie przedrzeźniaj mnie!
-Nie przedrzeźniaj mnie!
-No ej!
-No ej!
-Jestem dupkiem

-Jestem... nie powtórzę tego.........

czwartek, 11 lutego 2016

Jednak was potrzebuje



-Chcę jeszcze pojechać w jedno miejsce -powiedział gdy po czterech godzinach wsiadali do auta
-Dobrze, a mogę wiedzieć gdzie?
-Do Simona
-Cowella? Skąd on tu?
Wybuchł śmiechem
-Nie znasz mnie a znasz Simona Cowella, mam focha. Ale nie, nie do tego Simona. Zobaczysz -odpalił auto
Tym razem ona wpatrywała się w drogę.
-Skup się na drodze
-Skąd wiesz?
-Jestem jasnowidzem
Roześmiali się. Chwilę później byli w centrum, a Harry zaparkował koło jakiejś księgarni
-To tu -wskazał właśnie na nią
-Skąd wiesz, że jest otwarta?
-Simon dużo w niej przebywa -nacisnął klamkę, która ustąpiła pod jego naciskiem -Simon, to ja, Harry
-Nie musisz mówić, synu. Wpadłeś na partyjkę szachów z starcem?
-Właściwie to nie. Przyszedłem pogadać i nie jestem sam
-No wchodź do drugiego pomieszczenia, a nie stoisz z nim w progu
Weszli dalej i zobaczyli starszego pana, który siedział na biurku i najwidoczniej rozwiązywał krzyżówkę
-To jest...
-Róża Sprice -przerwał mu -Strasznie urosłaś dziewczyno
-Skąd pan wie..
-Znam Cię i Kasię. Jak tam młoda?
-Dobrze, ale skąd pan nas zna?
-Moja żona jest przyjaciółką waszej mamy i jak byłyście młodsze to nie raz bywałem u was w domu. Pewnie mnie nie pamiętasz
-Nie, proszę pana
-Żadne pana! Mów mi po prostu Simon. A jak tam twoja matka?
-Pracuje jak zwykle
W tym samym czasie
Cicho jak mysz zakradł się tylnym wejściem i niepostrzeżenie wszedł do środka. Widział, że światło paliło się tylko w pokoju na samej górze i ukazywało wielką paletę. Najwidoczniej sypialnię lub pracownię dziewczyny. Cicho wszedł po schodach na górę i jeszcze ciszej szedł przed siebie. Drzwi do pokoju w którym paliło się światło były otwarte. Słyszał muzykę, dosyć głośno grającą. Zaraz co to było... tak to przeklęte One Direction. Jednak zagłuszała jego kroki. Stanął przy drzwiach i zerknął do środka. Jak przypuszczał to była sypialnia. Poczekał aż dziewczyna znowu odwróci się do palety, po zabraniu farb po które najprawdopodobniej sięgała i wszedł do środka. Ruda dziewczyna nadal była niczego nieświadoma, do czasu gdy zobaczyła cień za sobą. Zaczęła krzyczeć, piszczeć, wzywać pomoc, lecz on zasłonił jej usta. Chciała się wyrwać, lecz był silniejszy.
-Bądź grzeczna, to może nie będzie bardzo bolało -szepnął jej do ucha
Już chciał przywiązać ją do wielkiej palety gdy zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu ukazało się 'Harry'
-Kurwa.... odbierz i powiedz, że jesteś malujesz, wymyśl coś i ani się waż wzywać pomoc. Rozumiesz? Bo wtedy i on zginie, a tego chyba nie chcesz, prawda?
Przytaknęła a on odsłonił jej usta. Drżącymi rękoma odebrała i policzyła do trzech aż jej głos w miarę się uspokoił
-Cześć Harry... tak wszystko dobrze...... maluję akurat, wiesz....... nie, dam sobie radę.... jestem pewna..... trzymaj się, pa.....
Wziął od niej telefon i roztrzaskał go na kawałeczki
-Wydaje mi się, że muszę potrenować rzuty, pomożesz mi prawda?
Zrzucił jej obraz z palety i ją do niej przywiązał. To samo co z obrazem zrobił z jej przyborami malarskimi na stoliku i postawił na nim swoje; czyli noże. Perfekcyjnie naostrzone. Wziął kilka i stanął w progu. Dziewczyna czujnie obserwowała każdy jego ruch. Uśmiechnął się mimowolnie, po czym zamachnął i rzucił nożem. Trafił prosto w jej brzuch, a ta krzyknęła wywijając się z bólu. Rzucił kolejny raz. Jessica zacisnęła powieki i usta. Wiła się przy tym z bólu.
-Jesteś grzeczna, więc skoro obiecałem, ze nie będziesz bardzo cierpiała to spełnię obietnicę... -rzucił nożem prosto w jej głowę
Po chwili na podłodze było pełno krwi
-Takich jeszcze nie miałem -powiedział zabierając się za jej oczy....
W tym samym czasie
Harry nie mógł się nadziwić jak dobrze dogadywali się Taylor z Simonem.
-Na prawdę pociągnęłam Cię kiedyś za wąsy?
-Tak a jak do tego się śmiałaś.
-Mam pytanie, Simon; skoro tak dobrze nasz znasz, to znasz naszego tatę?
-Tak, znam go
-Opowiedz mi o nim. Kim on jest? Gdzie jest? Czemu ...
-Różyczko kochana, to Ci powiem kiedyś. A chyba jeszcze mnie odwiedzisz skoro mieszkasz tu?
-Oczywiście
-Halo?! Ja tu jestem!
-Wiem, Harry. Daj mi porozmawiać z Różą
-Z Taylor.
-Z Różą
-Em... to może wy sobie porozmawiajcie a ja jeszcze zajrzę do Jess
-A czemu, Harry? Coś nie tak z Jessicą?
-Przyjechałem tu by Ci powiedzieć. Słyszałeś o tym mordercy? Ona dostała ta kartkę. Rozmawiałem z nią gdy tak sobie gawędziliście i wydaje mi się, że powinienem tam jechać
-Dobrze, ja jeszcze pogadam z Simonem, a ty jedź
-Poczekaj, dam Ci trochę ciastek dla niej -mężczyzna wyszedł z pokoju
Harry zaczął się ubierać cały czas wpatrując z Taylor
-Czemu mi nie powiedziałaś, ze się znacie
-Ja go nie znałam. Przysięga, a co zazdrosny?
-Nie, on traktuje mnie jak syna
Usłyszeli dzwonek do drzwi a po chwili wołanie ich imion przez Simona. Spojrzeli na siebie i poszli tam. Mężczyzna stał przy jednym regale i wskazywał na drzwi. Harry je otworzył i zamarł. Taylor przecisnęła się przez niego i również zamarła. Dziewczyna z którą rozmawiała kilka godzin wcześniej, teraz jej zmasakrowane zwłoki leżały przed drzwiami. Spojrzała na Harrego i wezwała policję. Gdy weszła do pokoju, na jednym z krzeseł siedział blady Simon a na drugim jeszcze bledszy Harry z telefonem przy uchu
-.... Jednak was potrzebuje.........


sobota, 6 lutego 2016

Dzienny mrok



Dwa dni po sylwestrze
Harry był strasznie zdenerwowany, gdy dowiedział się, że zaledwie kilka domów obok Taylor zostało znalezione martwe małżeństwo. Tylko kilka domów! Co jeśli morderca wszedł by do domu Tay? Nie, nie, nie! Nie chciał nawet o tym myśleć. Tak więc siłą koczował u niej w salonie obawiając się o jej bezpieczeństwo. Przecież ona była taka młoda i miała plany... zupełnie jak Lilian. Czasami myślał jeszcze o niej, w końcu tak od razu nie wymaże jej ze swojego serca, prawda? To nie możliwe tak od razu zapomnieć o pięknej istocie z którą się było kilkanaście miesięcy. Kilkanaście cudownych miesięcy, sam musiał to przyznać. Lilian poznała go przecież nie znając go od strony idola nastolatek. Poznała go od strony zwykłego chłopaka z Holmes Chapel. Tak ja Taylor. Kolejny raz łapał siebie na porównywaniu obu dziewczyn. Jednak Taylor była tylko przyjaciółką. Mógł z nią normalnie porozmawiać i nie raz ratowała go przed fankami. Była aniołem, z tajemnicami i maską, ciskającą ogniem. Taką głównie znał. Ale jaka była gdy ściągała maskę? Czy jest w stanie ściągnąć ją na zawsze? Nie wiedział, lecz chciał wiedzieć. Nie lubił czegoś nie wiedzieć. Chciał wiedzieć wszystko i to była chyba jego wada. Spojrzał na kalendarz i przeklął pod nosem. Zostało już niewiele czasu! Marne siedem dni! Nie chciał wyjeżdżać dalej w trasę, chciał przypilnować czy sprawca trafi za kratki. Wyjął telefon z kieszeni spodni leżących na stoliku obok kanapy. Wybrał numery do chłopaków
-Możemy przesunąć wywiady, potrzebuję czasu... tak jest to związane z morderstwami... nie nie przylatujcie....na pewno.... dzięki wielkie
Teraz tylko musiał zadzwonić do menadżera
-Potrzebuję więcej przerwy. Przesuńmy to ... wiem, że możesz. Człowieku jakiś bandyta grasuje pod moim domem a ty mi kurwa mówisz, że trasa jest najważniejsza! -nawet się nie zorientował, że zaczął krzyczeć- Przecież pierwsze dwa tygodnie to i tak wywiady i jeżdżenie tu i tam....A chyba wolisz żywego członka zespołu niż martwego!......Masz się postarać..... Do usłyszenia
Położył telefon z powrotem na stolik i przetarł twarz. Czemu wszystko musi być takie trudne? Dopiero teraz zauważył w wejściu swoją przyjaciółkę
-Możesz wejść. Przepraszam, że Cię obudziłem
Dziewczyna się zaśmiała
-Fajnie brzmisz rano, kupić Ci coś na chrypę?
-Jesteś bardzo zabawna
-Hahaha, poczekaj, pójdę po dyktafon. Będzie czym straszyć w halloween -Tay ledwo stała na nogach ze śmiechu
-Bo się doigrasz -jego tęczówki zabłyszczały się
-Już się boję, panie Chrypka
-Uciekaj
Wstał i zaczął ją gonić po całym domu. Gdy już ją złapał, zaczął łaskotać
-I co, nie mówiłem? -wyszczerzył się
-Puszczaj debilu
-Grzeczniej diablico
-Jesteś głupi
-Jestem Harry
Przerwał mu dzwonek telefonu, odebrał nadal rozbawiony, lecz natychmiast spoważniał
-Uspokój się.... zaraz będę... obiecuję.... będzie okej.... -rozłączył się i spojrzał na Taylor- Muszę iść
-Co się stało?
-Jess ma problemy.... jest źle.... boi się... ja też....
-Ale co się stało? I kim jest Jess?
-Ma karteczkę 'Będziesz następny' -ubrał koszulkę
-Jadę z tobą
-Nie trzeba... a raczej musisz. Chcę być pewny, że jesteś bezpieczna
Bez zbędnych pytań poszła na górę i wróciła po kilku minutach. Wsiadła z nim do auta i całą drogę wpatrywała się w niego. A dokładniej w jego twarz. Perfekcyjnie malował się na niej gniew i mieszanka strachu i niepewnością. Na szyi wyskoczyła mu żyła i delikatnie zaciskał wargi. Palcami dudnił co jakiś czas w kierownicę
-Możesz przestać się we mnie wpatrywać? -rzucił nie odrywając wzroku z drogi.
Ton jego głosu był władczy, jakby chciał, żeby się zlękła, a po chrypie nie było śladu
-Skąd wiesz co robię?
Zaśmiał się
-Przewidziałem to
-Jasnowidz się znalazł
-Okej, możesz od dzisiaj mówić mi Wszechmogący, wspaniały Harry
-Zapomnij
Chwilę później zatrzymał się pod jakimś domem. Jak uznała Tay, był bardzo ładny. Jego elewacja była pudrowo-różowa a na bocznej ścianie były początki wielkiego dzieła. Ogródek był piękny, wypielęgnowany a przed nimi stało bardzo kolorowe auto. Nawet liście jednego drzewa były kolorowe. Natomiast na wycieraczce były nuty.
-Artysta tu musi mieszkać
-Nawet nie wiesz jak wielki
Otworzył drzwi jakby był u siebie
-Jess jestem -krzyknął
Po chwili z schodów zbiegła niezbyt wysoka, młodziutka dziewczyna z długimi, rudymi włosami. Od razu rzuciła się na Harrego i go przytuliła
-Dziękuję -szlochała
-Od tego są przyjaciele -przejechał ręką po jej włosach -A to jest Taylor. Taylor to Jess, Jess to Taylor.
-Cześć
Jessica nie odpowiedziała, tylko nadal tuliła się do Harrego
-Może opowiesz mi co się stało?
-Jasne, chodźcie do salonu
Przeszli do pokoju
-Może ja zrobię herbaty? Tay zostaniesz z Jess?
-Tak
Uśmiechnął się i poszedł do kuchni. Nie raz już tu był, często gdy potrzebował pomocy w napisaniu piosenki. Nastawił czajnik i wyjął trzy kubki. Wsypał do nich po dwie łyżeczki herbaty i czekał. Wtedy do pomieszczenia weszła brunetka
-Nie mówiłeś, że Jess jest dziewczyną
-A co? Zazdrosna?
-Nie, tylko całą drogę układałam co powiedzieć mężczyźnie na pocieszenie, a tu nagle kobieta
Roześmiał się
W tym samym czasie

Obserwował dom Jessicy od rana i widział, że Harry przyjechał z jakąś dziewczyną. Mógł równie dobrze teraz wejść tam i urządzić sobie krwawą rzeź, lecz wtedy byłoby pozamiatane. Poczeka, przecież ten dureń nie będzie tam siedział wieki i potrenuje rzuty nożem, tylko teraz w ofiarę....

środa, 3 lutego 2016

*Poczekamy, zobaczymy*


Lukas Poterson był pierwszym mężczyzną, którego zabił i szczerze nie do końca nasycił się tym, że po prostu rzucił w niego nożem. Wolałby jakąś małą walkę, ale trudno. Jak na pierwszy raz uznał, że było całkiem dobrze. Dwa wróble za jednym zamachem jak na początkującego były dobrym osiągnięciem. A nawet bardzo dobrym, gdyż Mrs. zdecydowała się przenieść go do rangi średniej. Wracając do kryjówki zauważył w jednym z aut śpiącego Stylesa i aż go kusiło, żeby zafundować mu kulkę w głowę. Przypuszczał, że pewnie wyleciałaby z drugiej strony i wbiła się w siedzenie, gdyż tacy jak on nie mają mózgu. Lecz to nie sprawiłoby mu takiej satysfakcji jakiej chciał. Jeszcze nie była pora by zabawić się. Jeszcze nie. Jego plan był bardzo dobrze dopracowany. Wcześniej sądził, że perfekcyjnie, ale po 'wpadce' z mężem Cybil uznał, że trochę do perfekcji mu brakuje. No cóż, nikt przecież od razu nie jest perfekcyjny, nie prawda? Nikt od razu nie umie wszystkiego. Nikt nie rodzi się z wszystkimi zdolnościami. Może z talentami, ale nie z umiejętnościami i perfekcją w ich wykonywaniu. Może jednak był wyjątek; Mrs. Zadziwiająca kobieta. Bardzo mądra i z tego co słyszał bardzo piękna. Czemu tylko z tego co słyszał? Ponieważ prawie nikt jej nie widział. A prawie dzieli się na dwie podgrupy: Ci, którzy zginęli spod jej ręki i Ci, którym ufa i są najwyżsi w randze. Ci pierwsi z pewnością byli liczniejszą grupą. Ci drudzy pewnie po czasie stawali się również tymi pierwszymi. A on miał zamiar awansować do najwyższej rangi, a pomóc mu w tym mógł ten idiota. Czemu takie epitety? Jego terapeutka pewnie już dawno wypchałaby go piankami lub żelkami. Tak, miał terapeutkę. Jego mama sądziła, że jest szalony i zwariowany. Nawet przez jakiś czas miał zakaz oglądania horrorów. Śmieszne, lecz prawdziwe. Był nawet okres, gdy on sam myślał, że jest z nim coś nie tak, lecz dopiero na stronie odkrył, że to dar. To moc, którą władał. Że w nim siedzi zwierze, które jest niebezpieczne i żadne krwi. I on też taki był. Był właśnie tym potworem. Był człowiekiem, którego już się bali. Był sobą, przede wszystkim. Nie musiał nikogo udawać, nie na stronie. Nie wśród nowych 'znajomych'. Nigdzie. W końcu mógł być sobą. Więc kim był ? Żywił się adrenaliną. To ona go upajała, dawała mu siły. To co dusił w sobie przez lata, wreszcie wychodziło z niego. Z srebrnym ostrzu noża dostrzegał ogień w swych oczach. Iskierki, pobudzające wszystko. Ale przeszłość też dawała znać, że żyje. Jeszcze żyje. Więc kim był? Dobrem? Czy może złem? Odpowiedz na te pytanie zapewne znajdowała się w jego duszy. Na razie nie chciał jeszcze szukać odpowiedzi. Wtem mógłby popełnić drogocenny błąd. Na razie był mordercą i tym chciał być. Mordercą jak z horroru. Bezlitosnym mordercą. Śmieszne słowo. Chyba wolał bestia. Tak, było bardziej dumne. A on miał powód do dumy, tak przynajmniej uważał. Teraz szykował się na opiekunkę dziecka. To był jego plan. Później ciało miał podrzucić Jessice, przyjaciółce Harrego. I tak dalej i tak dalej. Aż łańcuszek dotrze do niego i to będzie koniec. Jednak czy chciał to kończyć? Nie jeszcze nie teraz. Teraz chciał dalej upajać się. Dowiedział się, że opiekunka mieszka niedaleko Petersonów. Gloria Vinks, niewiele starsza od jego siostry. Miały nawet ten sam kolor włosów. Oprócz pilnowania dziecka pary, opiekowała się również drugim kawałek dalej. Z tego co się dowiedział to dzisiaj miała tam być i wracać do domu po 22. Idealna pora na morderstwo. Zostało mu jeszcze kilka godzin, więc postanowił dopracować swój plan. Kolejna para oczu do jego kolekcji. Można by rzec, że zaczął je kolekcjonować. Stały na jego biurku w słoikach z podpisem do kogo należały. Różniły się od siebie. Nie tylko kolorem. Doszedł również do wniosku, że powinien zmienić taktykę. Przecież piękny uśmiech na szyi rozciągający się od lewej do prawej strony zaczynały być nieco nudne i monotonne. A on tego nie chciał. Chciał adrenaliny i strachu w oczach ludzi. Chciał być znanym. A nie, przecież Lukas zginął od rzutu nożem w plecy. Może by wbijać go w serca ofiar? Jedno wiedział, wolał zabijać własnoręcznie. To dawało więcej adrenaliny. To bardziej go nasycało. Strach w oczach ofiar był bezcenny. Gdy krzyczały, błagały o litość, próbowały walczyć. Piękne. Ta chęć przeżycia, wyrwania się. Niesamowita i nie możliwa. Nie w jego przypadku. Żadna z jego ofiar nie mogła przeżyć. Żadna. Jeszcze trochę poczeka aż zabierze się za Stylesa. Jednak czy nie zrobił tego mordując Lilian? Chciał walki, a z nim będzie ją miał.
Nim się obejrzał na jego rozmyślaniach minął prawie cały czas, który posiadał.
-Kurwa -wziął gotową karteczkę, rękawiczki i broń
Wyszedł z domu i by nie budzić podejrzeć udawał, że wyszedł pobiegać. Przecież to nie zbrodnia, nie prawda? Bieganie jest dozwolone. A to tylko przykrywka dla jego prawdziwych zamiarów. Ale to wiedział tylko on i tak zostanie. Biegł równym tempem w kierunku domu pracodawców Glorii. Ulice były prawie puste, w większości domów światła były zgaszone. Nie długo sylwester. Co on gadał, jutro sylwester. A gdyby tak wystrzelić ofiarę z fajerwerkiem? Ciekawa myśl. Miał jeszcze kilka godzin an jej rozważenie. Choć mogło to być zbyt ryzykowne. Lecz z drugiej strony; kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Schował się w krzakach i obserwował. Jak orzeł swą ofiarę. Czekał. Był cierpliwy. Nie musiał długo wyczekiwać, nie długo później ofiara wyszła z domu. Szła po ciemnej ulicy nie świadoma, że jest obiektem obserwacji i za chwilę zostanie zaatakowana. Poszedł za nią, cicho. A ona nadal niczego nie świadoma ubrała słuchawki. Przyspieszył i po chwili był krok za nią. Kiedy się zorientowała, co on mówi, kiedy poczuła ostrze noża na szyi nawet nie pisła. Jakby nie bała się i czekała na to... Teraz zostało mu tylko przeniesienie jej pod dom kolejnej ofiary.........


wtorek, 26 stycznia 2016

Dwa wróble za jednym zamachem



Miał już upatrzoną ofiarę i upatrzoną kolejną. Jego morderczy łańcuszek zaczął się tworzyć i był z tego powodu dumny. W gazetach pojawiały się artykuły o nim, Policja nie udolnie próbowała go schwytać. Jednak on był mądrzejszy. Tak był zdecydowanie mądrzejszy. Tylko źle się stało, że Harry go zobaczył. Teraz już wie, że jest w mieście i może nabrać podejrzeń. Trudno, najwyżej łańcuszek nie skończy się na nim tylko na kimś innym. Nie, wrócił się. Harry musi być ostatni i musi cierpieć. Nie tylko fizycznie ale również psychicznie. A może jego siostrunia będzie przedostatnia a on znajdzie jej ciało? Hm.... Interesująca myśl. Do rozważenia, jeszcze. Postanowił również, że musi coś w sobie zmienić. Może zacznie nosić soczewki? Musi przemyśleć dużo rzeczy, ale teraz najważniejsza była ofiara. Zdecydował się, że będzie się dowiadywał nieco więcej o wybrańcach, którzy zginą spod jego ręki. Tak, to są wybrańcy. Teraz szedł za Cybil Poterson, 23 lata, zamężna, ma synka. Wracała z pracy, mieszkała w niezbyt oświetlonej części miasta, więc łatwo mógł ją zabić w ciemnym zaułku. Gdy dziewczyna weszła do domu przez furtkę, wszedł za nią. Ta po chwili go zauważyła i zaczęła uciekać i krzyczeć. Złapał ją
-Cicho, nie pozwalasz mi pracować -szepnął jej do ucha po czym zadał śmiertelną ranę
Ciało drobnej dziewczyny padło bezwładnie na trawę. Przysiadł przy niej chcąc zabrać swój łup, piękne, morskie oczy i wtedy z domu wyszedł ktoś. Jak przypuszczał mąż Cybil. Mężczyzna cofnął się nieco i również chciał uciec do domu, lecz jego nóż był szybszy. Miał rację, trenując rzuty nożami. Teraz mu się to przydało. Skończył robotę przy Cybil i poszedł wyjąć nóż z ciała jej męża.
-Piękna parka -zaśmiał się pod nosem patrząc na ciała małżonków w świetle słońca
W tym samym czasie
Harry mimo sprzeciwów Taylor całą noc koczował pod jej domem. Siedział w aucie jakby myślał, że morderca się zjawi pod jej domem. Było to absurdalne, lecz nic innego nie przyszło mu do głowy. Rano, gdy dziewczyna wychodziła do pracy zauważyła chłopaka w aucie, naprzeciw jej domu. Spał.
-I tak to jest z Harrym -mruknęła cicho i zapukała w okno samochodu
On obudził się i uchylił okno
-Rozmowa z tobą jest jak gadanie ze słupem
-Czemu? Nie rozumiem
-On nie słucha i ty również
-Jesteś bardzo zabawna. Raczej powinnaś dziękować mi i krzyczeć 'Harry, mój ty bohaterze!'
-Pomyliłeś dziewczyny, nie jestem Kasia -zrobiła oburzoną minę
-No, ej. Ja się staram, a ty nic -posmutniał
-Harry, ja naprawdę to doceniam, ale...
-Żadnych ale, Tay. Jesteś moją przyjaciółką, twoje bezpieczeństwo to też moja sprawa
Roześmiała się
-Jedź lepiej sprawdź, czy w domu wszystko dobrze
-Dlatego wolałbym, żebyś zajęła pusty pokój, wtedy miałbym wszystkich w jednym miejscu
-Już wyobrażam sobie Ciebie jako ochroniarza -jeszcze bardziej się roześmiała
-Nie nabijaj się ze mnie, tylko wsiadaj, podwiozę Cię do pracy
-Nie trzeba -spoważniała – Nie mam 5 lat. Odezwę się potem
-Trzymam Cię za słowo -odpalił silnik -Do zobaczenia
-Do zobaczenia
Odjechał a ona odeszła w swoim kierunku. Nie mógł się jej nadziwić. Raz była oburzona, za chwilę wesoła, później poważana, żeby po kilku sekundach się roześmiać. Wszystko było u niej naturalne. Nie wymuszane. Nie sztuczne. Prawdziwe. Była bardzo interesującą osobą, a interesujące osoby to osoby, które zawsze coś pozytywnego wprowadzą w twe życie. Lubił z nią rozmawiać, mimo, że dotychczas nie miał wiele momentów do tego. Była inteligentna. I zawsze musiała postawić na swoim. Dziewczyna zagadka. A on chciał rozwiązać tą zagadkę. Bez słowa w domu, poszedł do siebie i położył się na łóżku. Chciał zasnąć w wygodnym łóżku, bo jego głowa i wszystkie nerwy się tego domagały. Snu. Odpoczynku w wygodnym łóżku. Niestety nie było mu to dane
-Gdzie byłeś całą noc? Martwiłam się
-Pilnowałem Taylor. Nie musiałaś się martwić
-Nie wiedziałam gdzie jesteś, grasuje ten morderca i jeszcze ofiar przybywa. Rano zostało znalezione państwo Poterson, ich opiekunka znalazła ich
-Że jak?! -natychmiast usiadł na łóżku
-Kilka godzin temu w radiu mówili, wszędzie o tym głośno, a ty nie wiesz?
-Nie miałem czasu.
-Podobno przy ofiarach była karteczka 'Będziesz następny', a ta kobieta nie chce ochrony
-Mhm
-Harry czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Ciebie nie da się nie słuchać, Gemm. Mam prośbę, nie wychodź nigdzie wieczorem i nie staraj się znaleźć takiej karteczki
-Bardzo zabawne
-Prawdziwe. Chyba jesteś w stanie to zrobić?
-Nie zapominaj, że jesteś tym młodszym
-Nie zapominaj, że jesteś dziewczyną
-Dyskryminujesz mnie
-Wcale nie, a teraz daj mi spać -rzucił w jej stronę poduszkę
Dziewczyna wyszła z pokoju i poszła do kuchni
-On coś do niej chyba czuje
-Ale kto?
-Harry, do Taylor
-Nie, niemożliwe. Oni się przyjaźnią
-Jeszcze coś z tego może być
-Lepiej mów co u Ciebie i ...
-Nie ma mnie i jego. I nie będzie, choćbym chciała najbardziej na świecie. Harry by tego nie zniósł.
-Martwisz się Harrym, pomyśl o sobie
-Myślę o sobie, a teraz mam ochotę założyć się z tobą, mamo, że między Harrym a Tay coś będzie. Jeśli wygram, przez miesiąc będę jeździła do cioci i jej pomagała zamiast Ciebie

-Dobrze

sobota, 23 stycznia 2016

Nie możliwa wolność




Harry obudził się rano a obok niego nie było Taylor. Nie rozglądał się zbytnio, po prostu uznał, że poszła gdzieś. I wtedy w jego głowie narodził się strach, czy czasami jej nie uraził
-A jeżeli ją uraziłem? -spytał sam siebie, jak sądził nie oczekując odpowiedzi
-Nie uraziłeś – usłyszał głos dziewczyny
Dopiero teraz zauważył, że leży obok, przytulona do niego. Serce zaczęło mu szybciej bić. Tak wczoraj chciał ją przytulić, a dzisiaj miał ją w swoich ramionach.
-Zasnąłeś wczoraj i mnie nie chciałeś wypuścić, więc zostałam
-Widocznie tylko udawałem, że spałem
-Tak tak, i mruczałeś gdy chciałam się wymknąć z twoich objęć 'Mamusiu, jeszcze 5 minut'
-Nie mruczałem
-Jesteś pewien? -uniosła brew
Nic nie odpowiedział, tylko bardziej ją do siebie przyciągnął i wtedy do pokoju wpadła Kate
-Róża, jak ja Ci zazdroszczę. Jak ja bym chciała być na twoim miejscu -rozmarzyła się dziewczyna
-To go bierz -druga z sióstr wymknęła się z ramion chłopaka
-No ej! Zostałem sam
-Trudno, życie -wzruszyła ramionami brunetka
-O, wy! I tak was złapię i nie wypuszczę
Zaczął je gonić a te piszcząc uciekały mu. Po chwili cały dom już nie spał, a z pokoju wyszła Gemma
-Ciszej bądźcie! Ja chcę spać -i zatrzasnęła drzwi
Harry po kilku minutach biegania złapał obie dziewczyny
-Mówiłem, że was złapię. I teraz nie puszczę -uśmiechnął się
-Musimy jechać na policję dzisiaj. A i tak nas wypuścisz, dzisiaj wracamy do mojego domu.
-Musimy?
-Tak, Kasiu. Już za dużo czasu zmarnowaliśmy Harremu
-No ej! Czy ja się skarżyłem? Nie, fajnie mieć w domu dwie dziewczyny
-Jesteś głupi
-I co? Głupota to skarb
-Jak tam chcesz.
-Róża,a pojedziemy na zakupy? Proszę
-No dobrze
-Harry, pojedziesz z nami?
-On nie....
-Oczywiście, w życiu nie przepuszczę okazji by podglądać jakieś dziewczyny
W tym samym czasie
Obserwowanie domu tego dupka była nudnym jak i ciekawym zajęciem. Dowiedział się, że ta sama kobieta, która go widziała codziennie o 930 wynosi śmieci. Może los mu powie kiedyś, że ma ją zabić? Może. Zaobserwował też, że inna dziewczyna z fioletowymi włosami koło południa często wychodzi do ogrodu. Ciekawe i przydatne informacje. Los również wybrał mu nową ofiarę. Trzeba było tylko poczekać chwilę, aż i czas zgra się z losem i gotowe. Policja nadal nie wpadła na jego trop. Jego dobra passa trwała. Mrs. stwierdziła, że jest dobrym podwładnym i zaufała mu na tyle, żeby dać mu znak charakterystyczny. Od teraz to również on będzie losem i przy każdej ofierze będzie zostawiał karteczkę z podpisem 'Będziesz następny'. W ten sposób los będzie również zależny od niego. A w jaki sposób będzie wiedział kto dostał karteczkę? Wpadł na genialny pomysł razem z nową znajomą Mercy. Będzie podrzucał ofiary pod drzwi kolejnych ofiar. Genialne, jak uznał. A Mercy? Była dłużej od niego na stronie i widziała dużo. Przydatna. Tak więc zaczął zawierać znajomości z osobami przydatnymi. Bo przecież po co osoby, które są kompletnie nie przydatne? Mogą jeszcze narobić niepotrzebnych szkód. A tego nie potrzebował. Dalej obserwował dom tego palanta. Akurat wyszły z niego trzy kobiety, a raczej kobieta i dwie dziewczyny. Jego selekcja postępowała dalej. Zaraz... przecież to ta sama kobieta, która go widziała. Jedną z dziewczyn też kojarzył, ale nie wiedział skąd. Postanowił, że będzie je śledził. Dojechał za nimi na..... posterunek policji. Chyba jednak trzeba było wtedy ją zabić, po prostu kulka w łeb i po krzyku. Ale czy wtedy miałby tą samą satysfakcję? No cóż, jeszcze nie jest za późno, żeby ją zabić, ale nie teraz. Teraz jest umówiony z czasem i losem przy drodze.....
***
Harry obawiał się czy nagle nie pojawią się fanki, lecz było spokojnie. Może z trzy podeszły i poprosiły o autograf. Żadnych pisków, krzyków. Normalnie wolność, nie możliwa wolność. Dodatkowo mógł spędzić trochę czasu wygłupiając się. Dla Taylor był normalnym chłopakiem, z którym mogła normalnie porozmawiać. Doszedł też do wniosku, że za dużo używa słowa normalnie. W praktycznie każdym jego zdaniu występuje to słowo. Kate była nieco trudniejsza, bo cały czas zachwycała się nim, ale na szczęście, gdy obiecał jej, że zapozna ją z resztą chłopaków to stała się grzeczna jak aniołek. Była zdecydowanie prostsza do rozgryzienia niż siostra. Chciał wypytać ją czemu przyleciała aż tu z swojego kraju, lecz wiedział, że to jeszcze nie ta chwila. Stała się dla niego jak przyjaciółka. Czyli miał już dwie przyjaciółki. Nie dawała mu jednak spokoju sprawa z Ericiem. Dziwny człowiek. I co go przywiało aż tu? Aż do Holmes Chapel. Przecież z Londynu tu są 184 mile, więc całkiem sporo. A jeśli wyruszał z Bournemouth to 223,5 mil. Może był przewrażliwiony? Może Eric jest teraz z rodziną? Szli akurat w drodze na parking, gdy zauważył mężczyznę w czarnej kurtce. Dał by sobie rękę uciąć, że to Eric. Jest jedyny sposób by to sprawdzić
-Eric? -zawołał
Mężczyzna odwrócił się i już miał pewność. To był on
-Eric, cześć. Co robisz w Holmes Chapel?
-Po prostu nie mogłem wysiedzieć w akademiku, po tym co się stało i wsiadłem w pierwszy lepszy samolot nie patrząc gdzie leci i jestem
Wiedział, że kłamie
-A ty?
-Przecież tu mieszkam
-A tak, przepraszam, ale muszę już lecieć. Trzymaj się
Nim zdążył się odezwać Eric zniknął w tłumie
-Kto to był?
-To był Eric. Wracamy do domu. Potrzebujecie ochrony
-Nie, Kasia w tej sytuacji wraca do domu
-Ale!
-Żadnych ale młoda. Wolę żebyś była bezpieczna
-Może ty też polecisz?
-Nie, ja zostaję.
-Ale...

-Żadnych ale, Harry. Ten gościu zaatakował również mnie więc teraz to również moja sprawa.

piątek, 22 stycznia 2016

Jednak nie


Harry myślał, że dzisiejszego dnia będzie miał już spokój, jednak gdy tylko przekroczył próg domu zrozumiał, że nie będzie mu to dane. Przecież ma w domu fankę!
-Harry! Harry! Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? Dasz mi autograf? Podpiszesz mi się na koszulce? I na ręce! Udzielisz mi wywiadu? Porozmawiasz ze mną? Harry! Wiesz, jak Cię kocham -dziewczynie nie zamykała się buzia
-Kate...
-Boże znasz moje imię! Boże, Harry Styles zna moje imię! Boże!
-Kasiu, zachowuj się. Ty tylko Harry Styles
-Ej, nie jestem tylko Harry Styles! Jestem aż Harry Styles
-No właśnie
-Boże z kim ja przebywam -dziewczyna pokiwała głową
-Z Wielkim Harrym Stylesem
-Twoja skromność, Harry powala na kolana
-Synu, jesteś już w domu? -do pokoju weszła pani Anne -Ktoś się kręcił po ogrodzie
-Że jak?
-Stałam w kuchni i patrzyłam przez okno i zauważyłam kogoś kręcącego się po ogrodzie. Chciałam wyjść, ale po chwili go nie było
-Mamo, po ostatnich morderstwach ty chcesz wychodzić na ogród w którym kręci się ktoś? To nieodpowiedzialne
-Jakich morderstwach?
-Tych o które byłem oskarżony -wyszczerzył się po czym dostał ścierką
-Masz się też czym chwalić
-Też widziałam kogoś. Bawiłam się telefonem, który dostałam od Róży to znaczy Taylor i zrobiłam mu przypadkowo zdjęcie -wtrąciła się Kasia i pobiegła po coś na górę i po chwili wróciła.
Zaczęła szperać w swoim smartphonie i po chwili wykrzyczała 'Jest!'
-Proszę pani, to ten mężczyzna? -podała kobiecie telefon
-Tak, to ten sam -oddała jej urządzenie
-Pokaż -Harry wyciągnął rękę po telefon
Przyjrzał się zdjęciu i zamarł. Rozpoznał osobę na zdjęciu..... znał ją bardzo dobrze. Tylko co on robił w ich ogrodzie?
-Harry znasz go? -szturchnęła go Tay
-Tak, znam....
-To mów, kto to
-To, przyjaciel Lilian z studiów -oddał telefon i poszedł do siebie nie zważając na nic
-Kim jest Lilian?
-Em... dziecko, Lilian to jego była narzeczona. Ktoś ją zabił.
-Biedny Harry, pewnie jest mu ciężko. Co on musi przeżywać? Może ja do niego...
-Nie, Kasia, ja do niego pójdę -położyła jej rękę na ramieniu -Może pomóż pani Anne?
-No dobrze -odpowiedziała przewracając oczami i znikła w kuchni z mamą Harrego
Taylor rozbawiona poszła na górę. Dobrze wiedziała, że wysyłając swoją siostrę do mamy Harrego ta będzie zadręczała ją pytaniami. Cała Kasia. Na schodach minęła się z Gemmą
-Jeśli idziesz do Harrego to możesz sobie odpuścić
-Trudno, spróbuję -uśmiechnęła się
Stojąc pod drzwiami pokoju policzyła do trzech i w końcu zdecydowała się zapukać. Drzwi nie były zamknięte i otworzyły się delikatnie, ukazując chłopaka siedzącego tyłem do niej z twarzą schowaną w rękach
-Idź stąd, Gemm -warknął -Nie chcę z nikim rozmawiać
-Ze mną też? -spytała drżącym głosem
Brunet momentalnie się odwrócił
-Przepraszam nie wiedziałem, że to ty. Myślałem...
-Nie musisz się mi tłumaczyć. Rozumiem. Twoja mama mi powiedziała
-Nie powinienem...
-Masz prawo, Harry, to są emocje
-Wiem, co to są emocje
-Jakbyś chciał pogadać będę na dole -odwróciła się i chciała wyjść z pokoju, gdy poczuła, że ktoś ją chwycił za nadgarstek
-Zostań, proszę -spojrzał jej w oczy
A ta nie mogła oderwać wzroku od jego zielonych tęczówek. Były takie.... hipnotyzujące
-Proszę -powtórzył chłopak
Usiedli na tapczanie chłopaka
-Ten chłopak to Eric. Kolega z studiów Lil, był o nią strasznie zazdrosny. I wściekły, że go odrzucała i wybrała mnie. Ogółem bardzo dziwny człowiek. ¾ doby gadał do siebie. Ogląda jakieś chore filmy, odwiedza chore strony. Boże, a jeżeli on zabił Lil? -po jego policzku spłynęła łza- Jeżeli on jest tym mordercą? I teraz chce odebrać mi to co dla mnie najcenniejsze? -jeszcze bardziej się rozpłakał – Jeżeli...
-Harry, spokojnie -przytuliła go -Trzeba do zgłosić na policję
-O nie, ja tam nie wracam
-To ja pojadę z twoją mamą i Kate
-Ale na razie Cię nie puszczę -objął ją mocniej
-Ale Harry..
-Proszę -spojrzał na nią
Taylor zgodziła się, było jej żal chłopaka. Tak wiele zrobił choćby dla niej a tak cierpiał. Nim się spostrzegła Harry zasnął przytulony do niej. Zaczęła się bawić jego włosami
-Dobranoc Harry
W tym samym czasie

Nawet nie myślał, że ktoś może go zauważyć kiedy będzie w ogrodzie tego kretyna. Jednak, gdy zobaczył, że rano zakuwają go w kajdanki i wyprowadzają z domu a za nim biegnie ta jego siostrunia i jakaś brunetka uznał, że los daje mu znak. Los często teraz mu daje znaki. Ale w domu ktoś był, jakaś kobieta w jednym z okien. Na szczęście zdążył uciec zanim wyszła z domu, bo nie chciał zabijać osoby, której los jej nie wskazał. A może właśnie wskazał? Tak czy siak było duże ryzyko a nawet za duże. Zaczął wierzyć w los i w to, że jest wybrańcem. Teraz stał nad kolejną ofiarę by udowodnić Mrs. , że jest godny bycia na stronie.........

sobota, 16 stycznia 2016

Witam, panie Styles


Harry uznał, że wczorajszy dzień był zakręcony. Uznał też, że nie potrzebnie ściągnął kaptur i okulary przed Kasią. Dziewczyna zaczęła piszczeć i krzyczeć. Wyglądało to naprawdę zabawnie, nigdy nie jechał z fanką w jednym aucie i chyba nie będzie chciał. Wystarczyło by dotknął jej ramienia i już chciał poprosić by się uspokoiła a ta zemdlała. Musiał ją wnieść do domu, co było bardzo proste, a później położył na kanapie w salonie. Oczywiście musiał też wytłumaczyć swojej mamie co dwie dziewczyny robią w jej domu, co okazało się być trudniejsze. Teraz siedział i patrzył na słodko śpiącą Taylor. Wyglądała jak śpiąca królewna. Miał ochotę ją pocałować, jednak wiedział, że to było nie stosowne. Nie chciał jej budzić, jednak ktoś postanowił to zrobić dobijając się do drzwi.
-Dajcie spać -przeciągła się
-To nie ja
Dziewczyna otworzyła oczy i wzrokiem obiegła pokój. Znowu był inny!
-Gdzie jestem?
-U mnie w pokoju. W tamtym śpi Kate
-Kto?
-Twoja siostra, zgodziła się bym tak na nią mówił. Ona o mało nie zeszła, gdy ściągnąłem okulary.
Jest chyba naszą fanką
'Naszą' to słowo dudniło w głowie Tay i wtedy uświadomiła sobie kim jest Harry. To przecież wokalista z ulubionego zespołu jej siostry!
-Ty jesteś z tego zespołu. Jak mu tam było One Di..
-One Direction i tak, jestem z One Direction -wyszczerzył się
Wtedy do pokoju weszło dwóch policjantów,
-Pan Styles?
-Tak, o co chodzi?
-Jest pan zatrzymany w związku z podejrzeniem zabójstwa trzech osób
-Że jak?
Policjant skuł go w kajdanki i wyprowadził z domu. Taylor była zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieję
-O jakie morderstwo chodzi?
-Wczoraj wyłowiono z rzeki ciało dziewczyny, a dwa dni temu znaleziono drugą. Więcej nie mogę powiedzieć -drugi policjant również wyszedł z pokoju
Dziewczyna w głowie cały czas miała jego słowa. Przecież Harry wczoraj zajmował się nią i Kasią, a dwa dni wcześniej przecież ona ranna przyszła tu! On był nie winny! Z bólem wstała i wyszła z pokoju. Przy schodach spotkała inną dziewczynę.
-On jest nie winny
-Co? -ta druga spojrzała na nią
-Harry jest nie winny. Wczoraj jechał po moją siostrę, a dwa dni temu opiekował się mną
-Więc ty jesteś Tay?
-Tak, a ty?
-Gemma, siostra Harrego
-Musimy jechać na komendę, inaczej oskarżą go
-Jesteś pewna?
-Tak
Obie poszły do auta Gemmy i pojechały na posterunek. Dowiedziały się, że Harry nadal jest przesłuchiwany. Usiadły pod pokojem przesłuchań i Gemma do kogoś zadzwoniła i długo z nim rozmawiała. Taylor w tym czasie napisała do siostry by się nie martwiła. Siedziały i siedziały tak kilka godzin już a pokój nadal się nie otwierał. Dopiero w okolicy godziny 13 z niego wyszedł policjant., jednak po Harrym nie było śladu
-Panie policjancie, ja mam istotne informacje w sprawie Harrego Stylesa
-A więc proszę -otworzył drzwi do kolejnego pokoju
Tay weszła i zajęła wskazane przez policjanta krzesło.
-A więc słucham, pani?
-Róża Sprice -pokazała dowód- Harry wczoraj był po moją siostrę na lotnisku a przed wczoraj miałam wypadek i zajął się mną
-A skąd mamy na to pewność? Ktoś to potwierdzi?
Taylor podała policjantowi listę nazwisk
-Jeśli to wszystko to jest pani wolna
-A Harry?
-Musimy sprawdzić podane przez panią informację i wtedy będzie wiadomo
-Dziękuje
Dziewczyna wyszła
-I co? -dopytywała Gemma
-Powiedziałam wszystko co wiem i to może jeszcze chwilę zająć
Usiadły obie
-Dasz radę?
-Tak -odpowiedziała, chociaż sama nie była pewna
Brzuch już ją nie bolał jednak nie wiedziała czego może się spodziewać
*
Minęło kilka godzin a one nadal czekały i czekały. Wtedy drzwi pokoju przesłuchać się otworzyły i wyszedł z nich Harry. Był blady jak ściana i w ogóle nie przypominał tego z rana. Był jakby inny
-Harry -Gemm przytuliła się do brata
-Gemma, Taylor -pociągnął do siebie dziewczynę -Dziękuję Wam
I wtedy usłyszeli jak z radia policjanta wydobywa się '08 zgłoś się. Mamy kolejną ofiarę tego mordercy'. Policjant odszedł zostawiając ich samych
-Chyba już raczej nie będą Cię zatrzymywali
-Chyba nie
W tym samym czasie

Postanowił znów zabić. Ofiara była inna od poprzednich, ale była godna, żeby ją zabić. Tak, zaczął selekcjonować ofiary. Zakręcił słoik i szybkim krokiem odszedł z miejsca w którym obserwował. Akurat podjechały wozy policyjne, a on przecież nie chciał by go złapali. Jeszcze nie teraz. Jeszcze chce się trochę zabawić. Trochę pomordować. Słyszał, że już o nim mówią. Nazywają go 'Mroczna Bestia'. Miał już całkiem ładną kolekcję oczu. Niebieskie, zielone, brązowe, teraz również piwne. Jaka była różnica między brązowymi a piwnymi? Chyba żadna, jednak te ostatnie bardziej mu się podobały. Miały w sobie to coś. Były inne, on też był inny. Był morderczą bestią .......